poniedziałek, 9 grudnia 2013

Epilog

~*~ 5 lat później ~*~

- Julka, patrz! - krzyknął do mnie Oli. W sumie zawsze zastanawiałam się, dlaczego akurat takie imię dla niego wybrali. Nie to, żeby mi się nie podobało. Jest śliczne. Oliwer. Takie oryginalne, w dodatku ma w sobie to coś. Przyglądałam się pięcioletniemu blondynowi, który właśnie pokazywał mi, czego nauczył go tata. Rodzina siatkarzy, zdecydowanie. Michał Winiar Winiarski stał dumny. Jego syn, który nie chodzi jeszcze do szkoły, odbija lepiej niż nie jeden gimnazjalista. Co prawda, na boisko Oli jeszcze nie wchodzi. Jest to spowodowane tym, że nie sięga nawet dolnej taśmy.. Mimo to, wierzę, że będzie kolejnym wielkim siatkarzem. 
- Zdolnego masz tego brata - Maciek przytulił mnie od tyłu, dając całusa w policzek.
- W końcu z Winiarskich, nie ? - zaśmiałam się. Fakt, między nami jest ogromna różnica wieku.. Równo 19 lat. Bardzo zabawny zbieg okoliczności. Urodził się dokładnie tego samego dnia, co ja. Mimo to, nie ma między nami jakiejś bariery. Może dlatego, że zawsze chciałam mieć rodzeństwo ? Malec podbiegł do mnie i patrzył na mnie tymi swoimi cudnymi oczętami. 
- I co ? - zapytał uśmiechnięty. Poczochrałam go lekko.
- Jesteś niesamowity - wzięłam go na ręce.
- Do twarzy wam z dzieckiem - zaśmiała się Daga. 
- Jakieś sugestie ? - spojrzałam na mojego narzeczonego i oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Jesteśmy ze sobą od 6 lat. Jednak po tym wszystkim, co wydarzyło się przed przeprowadzką taty i Dagmary do Rosji, postanowiliśmy, że nie ma się do czego spieszyć. Kiedy ogłosiliśmy zaręczyny komentarze były różne. Jedni to potępiali, twierdząc, że w dzisiejszych czasach lepiej żyć na "kocią łapę", bo tak łatwiej. "Nie mielibyście problemu, gdyby któreś z was znowu postanowiło spróbować czegoś na boku." To był akurat cios poniżej pasa. Jeden jedyny raz zdradziłam Maćka. I wiecie co ? Odziwo muszę przyznać, że to nas do siebie zbliżyło. Ktoś kiedyś powiedział, że jeżeli kogoś na prawdę kochamy, jesteśmy w stanie wybaczyć mu wszystko. Nawet najgorsze. Tak było w naszym przypadku.
- Nie martw się, już ja się o to postaram - wyszczerzył się Muzaj, którego właśnie zdzieliłam z łokcia. Czułam, że moje policzki nabierają kolorów. 
- Już nie udawaj, że taka wstydliwa jesteś - tata wybuchnął  niepohamowanym śmiechem. Zmierzyłam go spojrzeniem, po czym popatrzyłam na brata.
- Będę wujkiem ? - zapytał z błyskiem w oku. 
- już niedługo, ale nie mów nikomu - wyszeptałam mu na ucho. Od zawsze marzyłam o co najmniej dwójce takich maluchów. Postawiłam go na ziemię.
- Przynieś piłkę - uśmiechnęłam się cwanie. Podeszłam do taty i Dagmary ściągając ich z huśtawki - mały musi trenować, w przeciwnym razie będziesz musiał uczyć go jeszcze raz.
- Siostra go nauczy - zaśmiał się Maciej, za co po raz kolejny dzisiejszego dnia oberwał.
- Tylko ja was proszę, bez żadnej przemocy w rodzinie! - oburzył się tata. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Reszta dnia minęła nam na świetnej zabawie w rodzinnym gronie. 

~*~

Leżałam wtulona w narzeczonego. Moja głowa spoczywała na miarowo unoszącej się klatce piersiowej siatkarza. Byłam szczęśliwa. 

Siedzieliśmy na parkowej ławce wtuleni w siebie. Było lato. Słońce oświetlało nasze radosne twarze. W pewnym momencie Maciek wstał. 
- Chodź - uśmiechnął się do mnie.
- A mogę wiedzieć gdzie ? - spojrzałam na niego zza okularów przeciwsłonecznych.
- Niespodzianka - powiedział tajemniczo. Nie pozostało mi nic innego jak podążać za siatkarzem. Szliśmy w ciszy, trzymając się za ręce. Nie krępowało mnie to. Wręcz przeciwnie. Czasem tak mam. Maciej o tym doskonale wie. Są to chwile, w których cieszy mnie tylko i wyłącznie to, że jesteśmy razem. Cała reszta nie istnieje. Doszliśmy nad brzeg rzeki. Usiedliśmy na trawie. Czułam na sobie ukradkowe spojrzenia bruneta. 
- Czemu mi się tak przyglądasz ? - zapytałam odwracając twarz w jego stronę. W tym momencie chłopak zrobił coś, czego kompletnie się nie spodziewałam. Uklęknął przede mną, wyjmując z kieszeni małe, czerwone pudełeczko. 
- Julio Amelio Winiarska - zaczął. Zachichotałam cicho. Nikt do tej pory nie zwracał się do mnie tak oficjalnie - sprawisz mi tą przyjemność i zostaniesz moją żoną ? - patrzyłam w oczy bruneta i nie mogłam nacieszyć się tymi słowami. W moich oczach pojawił się błysk. Wiele razy marzyłam o tym momencie. Jednak nie spodziewałam się tego. Maciek świdrował mnie swoim spojrzeniem.
- Oczywiście, że tak - zatopiłam się w jego malinowych ustach. Kiedy się od siebie oderwaliśmy, na moim palcu pojawił się prześliczny, złoty pierścionek. Rozejrzałam się dookoła. Wzbudziliśmy małą sensację. Kilkanaście par oczu, było utkwione w naszych sylwetkach. Mimo, że nie znałam tych ludzi, wiedziałam, że życzą nam dobrze. 

To wszystko jest takie... magiczne. W końcu po "upojnej nocy" u Roberta dałabym sobie rękę uciąć, że nasze drogi już nigdy się nie zejdą. A tutaj proszę. Za miesiąc bierzemy ślub. Ponad to mam dla nich malutką niespodziankę. W przyszłym roku, o tej porze będziemy bawić dodatkową dwójkę maluchów. Postanowiłam jednak zachować tą informację dla siebie. Przynajmniej na razie.Westchnęłam cicho i uśmiechnęłam się do siebie.
- Nie śpisz - usłyszałam szept Maćka. 
- Kocham cię - wypaliłam nagle patrząc mu w oczy. Uśmiechnął się szeroko i pocałował w czubek głowy
- ja też, ale śpij już - przyciągnął mnie bliżej - dobranoc - poczułam szybkie muśnięcie na policzku. Spojrzałam na niego jeszcze raz i odpłynęłam. 

______________________________________________

Tym, tym, tym :D Podejrzewam, że dużego zaskoczenia generalnie nie ma ;D Żeby tylko w życiu wszystko było takie proste i kolorowe. Ale cóż, moja wyobraźnia w ostatnim czasie przeszła samą siebie.. A właśnie, tak na marginesie.. Ostatnio przeglądałam sobie statystyki i takie tam duperele. Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jakie było moje zaskoczenie, kiedy zobaczyłam, że te wszystkie chore urojenia czyta się nie tylko w Polsce.. Tak więc pragnę pozdrowić z tego miejsca czytelników ze Stanów Zjednoczonych, Rosji, Niemiec, Ukrainy i Holandii. Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam ? ;p 
aa no i ten, gdzie można mnie teraz znaleźć ? 


Serdecznie zapraszam. ;)
Żegnam Was po raz ostatni z tego miejsca ; ) 
pozdrawiam, Młoda ;*

poniedziałek, 25 listopada 2013

Rozdział XXII

- Słońce, chodź - tata wystawił do mnie rękę. Spojrzałam na niego. Wstałam i tak po prostu się w niego wtuliłam - no już, cichutko - pogłaskał mnie po plecach - będzie dobrze, zobaczysz - pocałował lekko moje czoło - spójrz na mnie - wytarł mi policzki i uśmiechnął się lekko - prędzej czy później przejrzy na oczy i zobaczy, co traci.
- chyba sam w to nie wierzysz - jego niebieskie tęczówki wpatrywały się uparcie w moje.
- gdyby nie powaga sytuacji założyłbym się z tobą - zaśmiał się - chodź - objął mnie w pasie i pociągnął do wyjścia.

~*~

Stałam nad walizką pakując się. Włożyłam do niej ostatnie rzeczy i zasunęłam ją. Usiadłam na łóżku i ze łzami w oczach rozglądałam się po pokoju. W końcu to tutaj przeżyłam 18 lat.. I mimo tego, że chciałam stąd wyjechać, jakiś cholerny głos w głowie mówił mi zostań. Wytarłam policzek, po którym spłynęła łza. Wstałam, zestawiłam walizkę na podłogę i ruszyłam w stronę drzwi. Stanęłam w progu, jedną ręką trzymając klamkę, drugą rączkę od walizki. Ostatni raz ogarnęłam wzrokiem pokój i uśmiechnęłam się pod nosem. Zamknęłam drzwi i wyszłam. Schodząc po schodach przed oczyma stawały mi wszystkie wspomnienia związane z tym miejscem. Zamknęłam za sobą drzwi frontowe. Tata zabrał ode mnie walizkę. Na lotnisku znaleźliśmy się bardzo szybko. Tata z Dagmarą załatwiali wszystko, ja siedziałam sobie wygodnie ze słuchawkami w uszach. Nagle muzyka przestała grać. Wyjęłam telefon.
- Cholera - mruknęłam pod nosem - że też akurat teraz musiał się rozładować - odłączyłam słuchawki, które wraz z telefonem wrzuciłam do plecaka. Obok mnie usiadło jakieś starsze małżeństwo. Strasznie rozpaczali z powodu braku jednego biletu do Rosji. Spoglądałam na nich ukradkiem. Zastanawiało mnie, dlaczego tak późno załatwiali sobie bilety, doskonale wiedząc, że rozchodzą się one jak świeże bułeczki. Z drugiej strony Troszkę im współczułam. Kurcze, dość nietypowa i nieciekawa sytuacja, w której osobiście nie chciałabym się znaleźć.. 

~*~ Dwa tygodnie później ~*~

Odprawa ciągnęła się niemiłosiernie. 
- Julka! - usłyszałam swoje imię. Doskonale wiedziałam, czyj to głos. Mimo to nie odwróciłam się. Tata zrobił to za mnie. Patrzył teraz z lekkim uśmiechem gdzieś za mnie. Następnie przeniósł wzrok na mnie. Stałam jak sparaliżowana. Zaciekawione spojrzenia ludzi jeszcze bardziej mnie przytłaczały - porozmawiajmy - usłyszałam obok swojego ucha. Poczułam jego ciepły oddech na mojej szyi. Przymknęłam lekko oczy i opanowałam się. Teraz, kiedy jakoś sobie to wszystko poukładałam, on tak po prostu się pojawia i chce porozmawiać.. Nie ma mowy. Nie zaszczyciłam go nawet spojrzeniem. Ruszyłam wolnym krokiem przed siebie. 
- Przykro mi, nie może pan dalej przejść.. - jeden z pracowników lotniska go zatrzymał. 
- Tylko 5 minut.. - doszedł do mnie jego błagalny ton. Tego się nie spodziewałam. Zaczęłam modlić się, żeby ten gościu w "pracowniczym mundurku" był asertywny i mu odmówił. Ten jednak nie stał po mojej stronie. Chwilę później wpatrywałam się w miarowo unoszącą się klatkę piersiową Muzaja. 
- Julka.. - odgarnął niesforny kosmyk włosów opadający na moją twarz. 
- Zostaw mnie - chciałam go wyminąć.Ten jednak skutecznie mi to uniemożliwił. Łzy ponownie cisnęły mi się do oczu. Spojrzałam w bok. Zetknęłam się z pytającym spojrzeniem taty. Pokiwałam lekko głową. 
- Wcale tak nie myślę. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Próbowałem o tobie zapomnieć, ale nie potrafię. Już nawet nie pamiętam, przez co ta cała szopka.. - spojrzałam na niego - nie przestawaj - wyszeptał. 
- nie przestawaj co ? - spytałam obojętnie. Mimo to, coś we mnie drgnęło.
- patrzeć mi w oczy - uśmiechnął się lekko. Nie wiedziałam co zrobić, ani co powiedzieć, więc po prostu spuściłam głowę w dół i wpatrywałam się w czubki swoich butów -  Julka.. - ujął moją twarz w dłonie i zmusił, żebym na niego spojrzała. Kiedy uniosłam głowę, po policzkach spłynęły mi łzy. Wytarł je i po prostu ogarnął mnie ramionami. Nie protestowałam. Wciągałam do płuc jego zapach. Brakowało mi tego zapachu, tej bliskości, dotyku. Brakowało mi JEGO. Odsunął się lekko ode mnie i znów spojrzał mi w oczy - nie uciekaj przede mną - powiedział i uśmiechnął się lekko.  
- Maciuś.. - powiedziałam cicho. Na jego twarzy pojawił się jeszcze szerszy uśmiech. 
- Czekałem na to od dłuższego czasu.. - przymknął lekko powieki. 
- A czego jeszcze ci brakowało ? - spojrzałam zaciekawiona na bruneta. 
- Tak najbardziej to pewnej, małej, pięknej istotki.. - dźgnął mnie lekko w bok. Mój pisk rozniósł się po całym lotnisku. Oboje zaczęliśmy się śmiać.
- No pocałuj ją wreszcie! - domagał się któryś z pasażerów. Siatkarz spojrzał mi w oczy, odgarnął włosy i uśmiechnął się speszony. 
- Kocham cię - wyszeptał i musnął delikatnie moje wargi. 
- Ja ciebie też - przejechałam dłonią po jego ciepłym policzku. Granica między naszymi twarzami znów się zmniejszyła. Przygryzłam lekko dolną wargę. Spojrzałam na nasze dłonie, które właśnie się splatały. Uśmiechnęłam się pod nosem. Kiedy podniosłam głowę, jego twarz była kilka milimetrów od mojej. Świat przestał istnieć. Byliśmy tylko my. Spojrzałam na jego lekko rozchylone wargi. Uśmiechnęłam się i wpiłam się w nie. Tym razem pocałunek był stanowczy. Skoczyłam na Maćka, oplatając go w pasie nogami. Trwaliśmy tak chwilę w tym romantycznym uniesieniu, z którego wyrwał nas odgłos braw i gwizdów. Oderwaliśmy się od siebie. Poczochrałam go lekko i zeskoczyłam na ziemię. 
- Chodź - złapałam go za rękę i pociągnęłam w stronę taty. Przytuliłam się do niego mocno. 
- Mówiłem - wyszeptał mi do ucha i wręczył mi bilet do ręki - idź go oddaj i leć - uśmiechnął się. 
- Mówisz poważnie ? - zapytałam zdziwiona.
- Tylko uważaj na siebie, dziadkiem to ja jeszcze nie chcę być.. - puścił mi oczko.
- Zabawne - uderzyłam go lekko w ramię.
- A co do tego.. - Dagmara wtrąciła się do rozmowy. Poczułam jak moje biodra oplatają silne ramiona Maćka - chciałabym wam o czymś powiedzieć.. - speszona spojrzała na podłogę - jestem w ciąży. 
- Będę miała brata ?! - krzyknęłam zaskoczona. 
- Albo siostrę - uśmiechnęła się z ulgą. Pewnie spodziewała się innej reakcji. Uściskałam ją mocno.
- Gratuluję - szepnęłam. 
- Nie chciałbym przerywać tej prześlicznej rodzinnej sceny.. - upomniał się koleś w " mundurku "
- Idźcie, bo wam samolot ucieknie - zaśmiałam się. Spojrzałam w bok, gdzie stało to samo starsze małżeństwo, które nie załapało się na niego. Wzięłam od taty bilet, podeszłam do nich i z uśmiechem na ustach wręczyłam kawałek papieru. 
- Słyszałam jak państwo wcześniej rozmawiali.. Ja i tak zostaję tutaj, a szkoda, żeby bilet się zmarnował - spojrzałam z uśmiechem na Maćka. Zostawiłam ich osłupiałych. Maciej ciągnął moją walizkę. Po chwili nasz dłonie się splotły. 20 minut później siedziałam wygodnie w jego samochodzie. Mimo tego wszystkiego dalej się przejmowałam. Cały czas miałam wrażenie, że siatkarz ma przed oczyma tą scenę z mieszkania Roberta. 
- Przestań - powiedział nagle. 
- Hm ? - spojrzałam na niego zdezorientowana.
- Przestań o tym myśleć - spojrzał na mnie, po czym przeniósł wzrok na jezdnię.
- Ale ja wcale nie.. 
- Przecież widzę - westchnął. Rozejrzał się i zjechał na pobocze - słuchaj - ujął moją dłoń w swoją - jeżeli ja potrafię zapomnieć, to ty też - uśmiechnął się. 
- ale ja chyba nie potrafię.. - spuściłam wzrok.
- Potrafisz - nachylił się i pocałował mnie lekko. 
- Jesteś cudowny wiesz ? - zaśmiał się pod nosem - Zastanawiam się, czym sobie zasłużyłam na takiego chłopaka.. 
- Czymś na pewno - pokazał mi język i włączył się do ruchu. Po długiej i wyczerpującej drodze, znaleźliśmy się przed jego mieszkaniem. 

_______________________________________________

Aż mi za słodko... W zasadzie to wszystko miało potoczyć się inaczej, ale niech będzie XD 
rozdział dedykuję Zuzi <3333 
do następnego ; ) 

niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział XXI

Odjechał. Tak po prostu. Bez wysłuchania mojej wersji wydarzeń. W zasadzie, czemu ja się dziwię. Usiadłam bezradnie na krawężniku i dalej płakałam. Czułam się jak pierwsza lepsza. On ma racje. Po co mu to wszystko wmawiałam ? Jestem zimną suką. To jedyne zdanie, które krąży teraz w mojej głowie. Po długim czasie postanowiłam wrócić do domu. Ludzie patrzyli na mnie jak na jakieś straszydło. Świetnie muszę wyglądać, nie ma co. Ale jakoś mnie to nie obchodzi. Szłam tak cała rozmazana, na boso, bo moje nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Otworzyłam drzwi, w których w ułamku sekundy pojawił się tata.
- Czy ty jesteś normalna?! Mogłaś chociaż zadzwonić! - spojrzał na mnie i złość zamieniła się w troskę - Boże, co się stało ? - podszedł do mnie i chciał mnie przytulić.
- Nie teraz - znowu wybuchnęłam płaczem. Wbiegłam po schodach i skierowałam się do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko. Na głowę nałożyłam poduszkę, żeby choć trochę stłumić płacz. Po długim czasie trochę się uspokoiłam. Jeżeli można to tak nazwać.. Wzięłam telefon. Postanowiłam do niego zadzwonić, co jak się okazało było głupim pomysłem.Oczywiste było, że nie odbierze.. Po kilku próbach wyłączył telefon. Nie dziwię mu się.. Siedziałam na łóżku tempo patrząc się w ścianę. Do moich oczu znowu zaczęły napływać łzy. Wstałam więc i wolnym krokiem schodziłam na dół.
- Kiedy chcesz jej powiedzieć ? - zapytała Dagmara.
- Widziałaś w jakim jest stanie ? Wydaje mi się, że to nie najlepszy moment..
- Powiedzieć o czym ? - zeszłam kilka schodków i patrzyłam na zakłopotanego ojca.
- Chodź, usiądź - westchnął ciężko.
- Więc ? - spojrzałam na niego.
- Dostałem propozycję z innego klubu.. - widziałam, że był zdenerwowany.
- Super, kiedy wyjeżdżamy ? - uznałam to za świetną ucieczkę od tego wszystkiego. Wiem, że nie jest to dobre i dojrzałe rozwiązanie, ale w tym momencie najlepsze.
- Co jest z Tobą ? - tata spojrzał na mnie jak na kosmitę - gdybym powiedział Ci o tym wczoraj, wydarłabyś się na mnie i stwierdziła, że nigdzie nie jedziesz..
- To skomplikowane - wymamrotałam, a przed oczyma znów stanął mi Maciek, odjeżdżający sprzed mieszkania Roberta. Do moich oczu napłynęły mi łzy, które nie sposób było ukryć. Spuściłam więc głowę i zamknęłam oczy.
- Julka - Dagmara podeszła do mnie przytuliła mnie mocno.
- Co się stało ? - tata usiadł z drugiej strony.
- Pokłóciłam się z Maćkiem. Nie pytajcie o co, proszę - wyszeptałam.
- ale wiesz, że wyjazd nie jest rozwiązaniem ? Przecież prędzej czy później się pogodzicie.
- Nie tato, tym razem nie będzie happy end`u - spojrzał na mnie zdziwiony.
- Zdradziłam go okej ?! - nie wytrzymałam. Oboje patrzyli na mnie z przerażeniem. Założyłam buty, kurtkę i wyszłam trzaskając drzwiami.

~*~ 

- Cholera, ma wyłączony telefon - powiedział nerwowo. 
- Dziwisz mu się ? - spytała spokojnie Dagmara - słuchaj Misiek, daj mu to wszystko przemyśleć. Obojgu potrzeba czasu. 
- Nie wiem co bym bez ciebie zrobił - przytulił ją mocno. W tym momencie jego komórka się rozdzwoniła. Spojrzał na wyświetlacz - Muzaj - przeczesał nerwowo włosy i nacisnął zieloną słuchawkę.
- Dzwoniłeś ? 
- Tak.. Słuchaj, możemy pogadać ? 
- Jasne, co jest ?
- To nie na telefon.. - westchnął ciężko - mógłbyś przyjechać ? 
- Jest w domu ? - zapytał obojętnie.
- Nie, wyszła.
- Zaraz będę - powiedział i rozłączył się. Po 15 minutach siedział już na kanapie. Patrzył tempo przed siebie. 
- Napijesz się czegoś.
- Do rzeczy Michał.. - westchnął i schował twarz w dłonie. Wiedział, czego ma dotyczyć rozmowa.. Podniósł głowę i pierwsze co rzuciło mu się w oczy to ich zdjęcie, które stało na komodzie. Winiarski podążył wzrokiem w stronę, gdzie patrzył Maciek. 
- Nie wiem, co się stało - skłamał - nawet nie protestowała jak powiedziałem jej, że chciałbym przyjąć ofertę z Rosji. 
- Powiem ci coś, nie obraź się, ale ta dziewczyna jest dla mnie kompletnym zerem i na prawdę..
- Nie udawaj, że cię to nie obchodzi, bo nie da się przestać kogoś od tak. 
- Być może, ale nawet jeżeli dalej ją kocham, to nie chce jej znać - po tych słowach usłyszeli trzask drzwiami. Weszła do salonu cała zapłakana - pójdę już.

~*~

- Powiem ci coś, nie obraź się, ale ta dziewczyna jest dla mnie kompletnym zerem i na prawdę..
- Nie udawaj, że cię to nie obchodzi, bo nie da się przestać kogoś od tak.
- Być może, ale nawet jeżeli dalej ją kocham, to nie chce jej znać - po tych słowach usłyszeli trzask drzwiami. Weszłam do salonu. Po moich policzkach spływały łzy - pójdę już - wstał i wyszedł. Nawet na mnie nie spojrzał.
- Czego chciał ? - spytałam szeptem. Odpowiedzi nie dostałam. Spojrzałam na ojca.
- Spróbuj z nim porozmawiać.
- Z kompletnym zerem przecież nie będzie się zadawał - uśmiechnęłam się sarkastycznie i pobiegłam na górę.

~*~ Tydzień później ~*~

Emocje powoli opadały. Tata mówił mi, że Maciek też zaczyna patrzeć na to wszystko inaczej. Postanowiłam się przełamać i iść z nim pogadać. W końcu to ja spieprzyłam. Kiedy weszłam na halę Skrzaty kończyły trening. Maciek stał tyłem. Do wejścia, więc nie widział mnie. Reszta siatkarzy nagle się ulotniła. Zostaliśmy we dwoje. 
- Możemy pogadać ? - zapytałam niepewnie. Odwrócił się. Jego smutne oczy spojrzały w moje. 
- Chyba nie mamy o czym - wrócił do zbierania swoich rzeczy. 
- Maciuś.. - do moich oczu zaczęły napływać mi łzy. 
- Nie mów tak do mnie - powiedział sucho. 
- Ale.. 
- Nie Julka, nie ma żadnego "ALE".
- Byłam pijana do cholery, nie rozumiesz tego ? 
- To nie jest wytłumaczenie. 
- Maciek.. Ja cię kocham.
- No to muszę ci powiedzieć, że świetnie to okazujesz.. - zaśmiał się pod nosem. 
- Co mam zrobić żebyś mi wybaczył ? - spytałam pociągając nosem. 
- Nic - zawiesił na chwilę głos - po prostu zniknij z mojego życia. Dla mnie jesteś już nikim - powiedział i wyszedł. Odprowadziłam go wzrokiem. Oparłam się o bandy i zjechałam do parteru i płakałam. Po raz kolejny. 

~*~

- Nic - zawiesił na chwilę głos - po prostu zniknij z mojego życia. Dla mnie jesteś już nikim - powiedział i wyszedł. Czuł na sobie jej spojrzenie, jednak nie odwrócił się ani razu. Nie chciał jej pokazać, że płacze. Wcale tak nie myślał. Chciał, żeby było jak dawniej. I może nawet umiałby jej wybaczyć. Jednak jest jeszcze za wcześnie. Rany są zbyt świeże.. 


"a jeśli pójdzie coś nie tak i siebie znać nie będziemy już nie powiem jak mi Ciebie brak, bo nie ma takich słów"

______________________________________________

Moja chora psychika przechodzi samą siebie ostatnio.. :D 
Ale ten, chyba nie jest jeszcze tak źle. ;p 
przynajmniej mam taką nadzieję XD
Do następnego ;*

czwartek, 7 listopada 2013

Rozdział XX

~*~
 
Nawet się nie obejrzałam kiedy ten tydzień minął. Stałam przed szafą i szukałam czegoś odpowiedniego na urodziny Roberta. Po długim namyśle postawiłam na małą czarną. Wzięłam szybki prysznic. Wysuszyłam i wyprostowałam włosy. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze.
- Robisz to dla Roberta. Posiedzisz godzinę i wrócisz do domu - powiedziałam do siebie. Wcale nie chciałam tam iść. Okej, Robert to mój przyjaciel, ale nie mam ochoty na imprezy. Tym bardziej, że Maciek i tata mają dzisiaj mecz. Oni będą wylewać pot na boisku, a ja mam się dobrze bawić ? Nie ma takiej opcji. Weszłam do pokoju, założyłam sukienkę i szpilki. Złapałam płaszcz torebkę i wyszłam z domu. 20 minut później byłam już na miejscu. Westchnęłam cicho i zapukałam.
- Julka! - przytulił mnie mocno - wejdź, rozgość się - pomógł mi zdjąć płaszcz.
- Pomóc ci w czymś? - zapytałam poprawiając włosy.
- Nie ma takiej potrzeby, wszystko jest już gotowe, zaraz przyjdzie reszta - uśmiechnęłam się do niego lekko i usiadłam na kanapie - ślicznie wyglądasz - usadowił się obok mnie.
- Ty też niczego sobie - w tej chwili rozległo się pukanie do drzwi.
- Wybacz - poszedł otworzyć. W zasadzie nikogo oprócz Roberta tutaj nie znam. Fajnie. Zapowiada się ciekawie. On oczywiście na początku zajmował się pozostałymi, a że ja jestem nieśmiała w takich sytuacjach.. Oczywiście siedziałam sama. Spojrzałam na zegarek. Minęła godzina. Jeszcze z pół i idę. Wypiłam kilka drinków, więc lekko szumiało mi w główce. Stwierdziłam, że siedzenie tutaj już nie ma sensu. Wstałam, poprawiłam sukienkę i skierowałam się do wyjścia. Zaczęłam zakładać płaszcz, kiedy ktoś za mną złapał mnie w pasie.
- A pani gdzie się wybiera ?
- Robert, jejku straszysz człowieku - uśmiechnęłam się do niego lekko. Odwrócił mnie w swoją stronę.
- To gdzie idziesz ? - spojrzał na mnie smutno - przecież impreza dopiero się rozkręca - odgarnął niesforny kosmyk włosów z mojej twarzy.
- Do domu - stwierdziłam.
- Nigdzie nie idziesz - zaczął ściągać mi płaszcz. Kiedy już to zrobił odwiesił go na wieszak i pociągnął mnie w stronę salonu. Z głośników poleciała jakaś wolna piosenka - w ramach przeprosin za nieudolną próbę ucieczki z moich urodzin, musisz ze mną zatańczyć - położył moje ręce na swoich ramionach i złapał mnie w biodrach. Kołysaliśmy się lekko w rytm muzyki. Co chwila napotykałam ciekawe spojrzenia pozostałych gości Roberta. Piosenka się skończyła. Od tej pory Robert nie odstępował mnie nawet na krok. Wręcz przeciwnie. Był chyba nawet zbyt blisko. Niestety alkohol sprawił, że miałam na to kompletną olewkę. Przecież tylko się przyjaźnimy.
- Jesteście parą ? - ktoś, bo nawet imienia już nie pamiętam, spytał się nas o to.
- My, parą ? - zaczęłam się śmiać jak głupia.
- Przyjaciółmi - Robert, który praktycznie cały czas trzymał mnie w swoich ramionach dał mi całusa w policzek. Zrobiło się dość niezręcznie, więc przeprosiłam towarzystwo i poszłam do łazienki. Usiadłam na krawędzi wanny. Spojrzałam na swoje spojrzenie w lustrze. Oczy przepite. Świetnie. Westchnęłam ciężko. Chyba straciłam poczucie czasu, bo ktoś zapukał do drzwi.
- Julka, wszystko w porządku ? - doszedł do mnie głos Roberta. Nic nie jest w porządku cholera no. Zjechałam z wanny na podłogę. Brzmiało to chyba tak jakbym upadła. Nic dziwnego, że Robert się wystraszył i wszedł do środka. Doskoczył do mnie.
- Nic mi nie jest przecież - spojrzałam mu w oczy i uśmiechnęłam się lekko. No i ten tego.. Tak jakoś wyszło, że zaczęliśmy się całować. Trzeba przyznać, że całuje świetnie. Wiem, że nie powinnam.. Alkohol jednak zrobił swoje..
- Robert.. - przerwałam.
- Okej - podniósł się, podał mi rękę. Wyszliśmy z łazienki. Połowa już się ulotniła. Ale impreza trwała dalej. Robert usiadł na kanapie. Głowę schował w dłoniach. Postanowiłam, że zacznę się zbierać. Po raz kolejny chciałam założyć płaszcz, i po raz kolejny Robert mi to uniemożliwił.
- Nigdzie nie idziesz w tym stanie i o tej godzinie. Jest środek nocy.
- Proszę cię - odwróciłam się do niego - oddaj mi płaszcz.
- Nie - wziął płaszcz, zniknął za drzwiami jednego z pokoi, po czym wrócił bez niego. Świetnie.. Westchnęłam ciężko. Spojrzałam na niego. Uśmiechnął się łobuzersko i usiadł na kanapie. Zdjęłam szpilki, bo nogi już dawały o sobie znać. Usiadłam obok niego.
- Przepraszam.
- Za co ? - spojrzałam na niego zdziwiona.
- Za pocałunek, nie powinienem.
- Dobra, było minęło. Nie wracajmy do tego okej?
- Powiesz Maćkowi ? - i tutaj jestem w dupie. Z jednej strony nie chce go denerwować, z drugiej i tak się dowie..  Westchnęłam.
- Nie wiem - rzuciłam. Wstałam i weszłam do pierwszego lepszego pokoju. Okazało się, że była to sypialnia Roberta. Położyłam się. Byłam już strasznie zmęczona. Mimo to nie mogłam zasnąć. Jakiś czas później ktoś wszedł do pokoju i położył się obok mnie. Zgaduję, że to Robert. Zaczął głaskać mnie po policzku. Uśmiechnęłam się lekko. Otworzyłam oczy i spotkałam się z smutnym spojrzeniem Roberta. Nie wiem czym się wtedy kierowałam.. Przyciągnęłam go do siebie i zaczęłam całować. Chwile później moje ręce znalazły się pod jego koszulą. Pomogłam mu ją zdjąć. On nie pozostał mi dłużny. Moja sukienka leżała gdzie obok jego koszuli i spodni. Nie jestem z tego faktu dumna. Jest mi cholernie wstyd. Zdradziłam Maćka. Ze łzami w oczach zasnęłam. Jednak nie na długo.. Obudził nas dzwonek do drzwi. Robert zerwał się, założył szybko bokserki i jakąś koszulkę i poszedł otworzyć.
- Cześć stary, jest u Ciebie Julka ? - doszedł do mnie głos Maćka.
- Cholera - szepnęłam. Z tego wszystkiego nie wiem jak, zrzuciłam lampkę stojącą na szafce przy łóżku. W ułamku sekundy w drzwiach pojawił się Maciek. Uśmiech momentalnie zniknął z jego twarzy. Spojrzał na mnie, zakrywającą się kołdrą, ubrania moje i Roberta leżące na ziemi i znowu na mnie - to nie tak jak myślisz..  - zaczęłam ze łzami w oczach.
- Chyba kurwa śnię - uderzył w pięścią w ścianę - to jak ? może mi wytłumaczysz do cholery?! - w tym momencie krzyczał.
- byłam pijana, nie wiedziałam co robię - mówiłam przez płacz.
- dobra, oszczędź mi tego. Po co to całe gadanie, że nigdy mnie nie zdradzisz ? Nie pokazuj mi się więcej na oczy okej ? - odwrócił się - ty tym bardziej - burknął na Roberta stojącego nadal przy drzwiach. Maciek wyszedł trzaskając drzwiami.
- Zajebiście - podniosłam się z łóżka, ubrałam w pośpiechu, przeczesałam szybko włosy i założyłam szpilki - możesz oddać mi mój płaszcz? - warknęłam. Ten bez słowa wyjął go z szafy i podał mi.
- Przepraszam - powiedział. Spojrzałam na niego. Otworzyłam drzwi i wybiegłam za Maćkiem. Siedział w samochodzie. Płakał. Zupełnie jak ja. Kiedy zorientował się, że idę w jego kierunku, zapalił silnik i tak po prostu odjechał.

____________________________________________

No.. Taki troszkę mało optymistyczny, ale ważne, że jest ;)
Czekam na Waszą opinię. ;*  Do następnego. Młoda ;p

poniedziałek, 28 października 2013

Rozdział XIX

~*~ pół roku później ~*~
 
  
Z moją nogą już wszystko okej. Wróciłam do treningów, jestem w pierwszej szóstce na zawodach. Teraz został nam tylko półfinał i jeżeli będzie nam to dane, finał. Siedziałam na płycie boiska, rozciągając się. Spojrzałam na trybuny, które powoli się zapełniały. Oczywiście nie zabrakło na nich Maćka, taty, Roberta, no i Dagmary. Moje podejrzenia co do niej okazały się nieprawdziwe. I choć trudno mi było zaakceptować to, że w dalszym ciągu jest z moim tatą, musiałam to zrobić. Najważniejsze, że tata jest szczęśliwy. Uśmiechnęłam się do nich. Rozgrzewka z piłkami, gwizdek sędziego, i zaczynamy. Na początku nie szło nam za dobrze. Zbyt dużo błędów własnych, słabe przyjęcie, ataku prawie wcale. Później jednak wzięłyśmy się w garść. Wygrałyśmy ten mecz. Jesteśmy w finale! Maciek przeskoczył barierki i wbiegł na płytę boiska.
- Gratuluj kochanie - pocałował mnie delikatnie.
- Dziękuję - powiedziałam między pocałunkami.
 
 
~*~
 
 
- Powinnaś chyba odpocząć przed jutrem ? - tata usiadł koło mnie na kanapie.
- I tak nie zasnę - uśmiechnęłam się lekko.
- Ciekwe po kim masz taki talent - wyszczerzył się.
- Ta, też się zastanawiam - dźgnął mnie w bok. Wstałam i podeszłam to Maćka i Roberta. Powiem szczerze, że nie pomyślałabym, że Maciek aż tak bardzo będzie się starał. Wydaje mi się nawet, że polubił Roberta na prawdę.
- Dobra chłopaki, nie chciałabym was wyganiać, ale...
- Okej, nie ma sprawy - uśmiechnęli się.
- Idź odpocząć - Powiedział Robert przytulając mnie. Pożegnałam się z Maćkiem i wyszli. Zamknęłam za nimi drzwi i weszłam na górę .

 
~*~ Następnego dnia ~*~
 
 
Stałam na płycie boiska. Przegrywałyśmy w setach 0 do 2. Świetnie nam idzie nie ma co.. Ech. Trener bierze czas.
- Dobra dziewczyny, spokojnie. Teraz postarajcie się wygrać seta, a później walczymy dalej. Grajcie tak, jakby to był początek meczu. Dacie radę ?
- Tak trenerze! - krzyknęłyśmy. Ruszyłyśmy na boisko z taką energią, jakbyśmy to my wygrywały. W trzecim secie skopałyśmy im tyłki. W 4 zresztą też. No.. i złoty set.. To w nim przeżyłam najgorsze chwile w moim życiu.. Jedyne co z niego pamiętam to to, że wynosili mnie z hali na noszach.. Później słowa lekarza, że jak z tym nie skończę, to wyląduję na wózku inwalidzkim. W ułamku sekundy moje życie runęło..
 
 
~*~ Rok później ~*~
 
Żyję. Tylko to nie jest już to samo. Od tamtego dnia minął rok. Teoretycznie wszystko okej. Praktycznie ? Jest chujowo. Staram się odciąć od tego świat, który kiedyś był moim życiem. Nie chodzę na mecze, nie zbliżam się do hali, nie ćwiczę na wf.. Wolałabym nie mieć nic wspólnego z tym pięknym sportem.. I tutaj jest haczyk. Przecież mój tatuś jest siatkarzem, mój chłopak też. Większość przyjaciół też.. I jak tu żyć ? Codziennie wieczorem płaczę. Mimo, że minęło już tyle czasu, w dalszym ciągu nie mogę się z tym wszystkim pogodzić.
 
 
~*~
 
Leżałam sobie w swoim pokoju, kiedy nagle w drzwiach pojawił się Maciek i Robert. Uśmiechnęłam się do nich.
- Co wy tu robicie ? - przywitałam się z nimi.
- Pomyśleliśmy, że zrobimy Ci niespodziankę -  Ten pierwszy pocałował mnie lekko. Posiedzieliśmy trochę, pośmialiśmy się. Ale Maciek miał zaraz popołudniowy trening, więc oboje zaczęli się zbierać.
- A właśnie, byłbym zapomniał. Chciałem was zaprosić na moje urodziny - powiedział Robert.
- Kiedy ? - spytał zaciekawiony Maciek.
- W przyszłą sobotę.
- Mam mecz.. - pokręcił lekko głową - ale ty powinnaś iść - spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Nie.. Przepraszam Robert, ale nie mam ochoty na imprezę..
- Chyba mi tego nie zrobisz? - Robert spojrzał na mnie niczym kot ze Shreka.
- Nie obraź się, ale zrobię.. - przytuliłam go.
- Powinnaś się trochę rozerwać - stwierdził Maciek.
- Jestem za.
- Dobra - westchnęłam.
 
_____________________________________________
 
Chyba powoli kończymy bloga.. Nie wiem sama. Jakoś nie mam już na niego pomysłów.. Mam nadzieję, że się podoba ;) dedykacja dla Zuzi <3 Zdasz jasne :D ?



środa, 16 października 2013

Rozdział XVIII

~*~
 
Weszliśmy na halę w dalszym ciągu trzymając się za ręce. Mimo tego, że się pogodziliśmy, cały czas czułam się źle z tym wszystkim. Może to przez to, że emocje jeszcze nie opadły. Nie wiem. Tata spojrzał w naszym kierunku i uśmiechnął się lekko. Odwzajemniłam uśmiech i usiadłam na trybunach. Maciek wrócił do treningu. Co chwilę jednak patrzył na mnie i uśmiechał się. Zastanawiałam się czy faktycznie przeszła mu ta jego zazdrość. Przecież to niemożliwe, żeby w jednej sekundzie zmienił swój punkt widzenia. Spojrzałam na zegarek. Wypadałoby zbierać się na rehabilitację.
- Cześć wam - pomachałam im. Wstałam i skierowałam się do wyjścia. Szłam powolnym krokiem, nieco utykając. Ból się nasilił. Za bardzo nadwyrężyłam nogę. Nie wiem, jak wytrzymam kolejne 2 godziny ćwiczeń.. Rozejrzałam się, strasznie mały ruch, jak na tą ulicę.. Nagle obok mnie pojawiło się auto. Kierowca zwolnił i odsunął szyby.
- Cześć Maleńka.
- A weź spier.. Robert ? - spojrzałam na rozbawionego chłopaka.
- Ja tu chcę być miły, a ty do mnie z takimi tekstami wyjeżdżasz.. - zrobił minę smutnego psiaczka.
- Przepraszam - uśmiechnęłam się speszona.
- Podwieźć cię gdzieś ? - spojrzałam na zegarek. Doszłam do wniosku, że jak będę szła w tym tempie to najzwyczajniej w świecie nie zdążę. Otworzyłam drzwi i wsiadłam do samochodu - to gdzie jedziemy ?
- na rehabilitację - powiedziałam witając się z nim.
- mam nadzieję, że nie miałaś przeze mnie kłopotów.. - spojrzał na mnie smutny.
- nie, było tak źle - skłamałam. No, bo co mu powiem? "Tak Robert, pokłóciliśmy się przez ciebie"? Raczej nie. Nie miałabym serca..
- Na pewno ? - spojrzał na mnie niedowierzając.
- Tak geniuszu - dźgnęłam go w bok.
- To dobrze - uśmiechnął się. Chwilę później byliśmy na miejscu.
- Dziękuję - cmoknęłam go w policzek i wysiadłam z samochodu.
- Spoko, jakbyś kiedyś potrzebowała podwózki, to numer masz - puścił mi oczko i odjechał. Weszłam do budynku.
- Dzień dobry pani Julio - recepcjonistka uśmiechnęła się do mnie. "PANI" ? Czy ja wyglądam tak staro.. ?
- Dzień dobry - odpowiedziałam i skierowałam się do szatni. Przebrałam się i weszłam na salę, gdzie czekał na mnie pan Arek. Spojrzał na moją spuchniętą nogę.
- Coś ty dzisiaj robiła ? - pokręcił z niedowierzaniem głową.
- Nic szczególnego.. - unikałam jego wzroku. O wf lepiej wspominać nie będę..  To by było samobójstwo..
- Oj Julka - westchnął. Następne 2 godziny, oprócz ćwiczeń, cały czas drążył, przez co moja noga była dwa razy taka jak zawsze. Oczywiście nieugięta ja udawałam debila. Po zakończonej rehabilitacji, przebrałam się i wyszłam przed budynek. Tam czekała mnie miła niespodzianka.
- Co ty tu robisz - zapytałam.
- Czekam na ciebie - złapał mnie za rękę - musimy dokończyć naszą rozmowę - stwierdził.
- Ja swoje zdanie już wyraziłam.. - spojrzałam na niego kątem oka.
-Wiem, że już to mówiłem, ale przepraszam. Postaram się trochę ogarnąć.
- Mam nadzieję - powiedziałam cicho - chciałabym, żebyś zmienił zdanie o Robercie - stwierdziłam niepewnie. Jego uścisk stał się nieco mocniejszy. Tak jakby bał się, że może mnie stracić.
- Nie wiem czy potrafię - westchnął.
- Maciuś - stanęłam na przeciwko niego, zagradzając mu drogę - wierzę w ciebie - uśmiechnęłam się szeroko i poprawiłam mu kołnierzyk koszuli. Zresztą mojej ulubionej. Uwielbiałam jak ją wkładał. Wyglądał w niej tak seksownie.
- Dobrze - uśmiechnął się - postaram się - musnął delikatnie moje wargi. Czułam, że ten pocałunek był niepewny.
- Co robimy ? - zapytałam patrząc w te prześliczne tęczówki.
- a do której masz czas ?
- w zasadzie to nie wiem. Najpierw poszłabym zostawić tą torbę - wskazałam na moja ramie.
- Boże, przepraszam - powiedział i wziął ją ode mnie - w takim razie chodźmy do ciebie, a później coś się wymyśli - złapał mnie za rękę. Szliśmy w milczeniu. Nie było ono już tak niezręczne, ale jednak.
- Bardzo jesteś na mnie zły za to, że się przyjaźnię z Robertem.. ? - zapytałam nagle.
- Nie, zły nie. Zazdrosny owszem. Bo widzisz, pamiętam jak było z nami.. Nie życzyłem źle tobie i Aleksowi, ale..
- Maciek. Mówiłam ci już - przerwałam mu - Robert to tylko przyjaciel. Nie wracajmy do mnie i Aleksa.
- Też byłem wtedy tylko twoim przyjacielem.. - westchnął.
- Z nami tak nie będzie. Obiecuję ci to - uśmiechnęłam się do niego
- Mam nadzieję - powiedział pod nosem. Chyba miałam tego nie słyszeć, ale coś mu nie wyszło. Weszliśmy do domu. Stwierdziłam, że nie mam siły nigdzie wychodzić, więc postanowiliśmy zostać u mnie. Włączyłam muzykę i opadłam na łóżko.
- Nie wygodnie mi - stwierdziłam patrząc na Muzaja. Niewiele myśląc położyłam mu głowę na nogach. Byłam tak bardzo zmęczona, że nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.
________________________________________________

no cześć ;) rozdział taki o, pisany spontanicznie ;p
mam nadzieję, że nie jest aż taki dupny jak mi się wydaje..
do następnego ;) <3 

wtorek, 8 października 2013

Rozdział XVII

~*~

Obudziłam się z ogromnym bólem głowy. Spojrzałam na zegarek 6. Okej, wypadałoby się podnieść i przyszykować do szkoły. Noga odziwo mnie nie bolała. Spojrzałam na plan. Biologia, matma, polski, wf... Przy tym się zatrzymałam. Pewnie znowu będą grały w siatkę. Przydałoby się wyładować po wczorajszym.. Niewiele myśląc wpakowałam strój do torby i zasunęłam ją. Trudno, najwyżej później będę się zwijać z bólu. Poszłam się ogarnąć, zjadłam szybkie śniadanie i wyszłam. 3 pierwsze lekcje minęły mi bardzo szybko. Weszłam do szatni, usiadłam, wyjęłam strój i zaczęłam się przebierać.
- Prima aprilis czy jak ? - dziewczyny patrzyły na mnie jak na idiotkę. Nawet na nie nie spojrzałam. Po prostu robiłam  swoje. Przyznam, że sama zaczęłam się zastanawiać, czy to dobry pomysł.
- Hahahahaha, serio ? - doszedł do mnie głos Dominiki.
- Tak - burknęłam i wyszłam z szatni. Weszłam do łazienki, stanęłam przed lusterkiem i związałam włosy.
- Dasz radę - powiedziałam patrząc na swoje odbicie. Zadzwonił dzwonek. Wzięłam głęboki oddech. Stałam teraz przed drzwiami na halę. Pchnęłam je lekko. Trener, który jest też moim nauczycielem wf spojrzał na mnie jak na kosmitę.
- Winiarska do cholery, o co tutaj chodzi ? - dziewczyny dalej biegały wokół sali.
- Trenerze, wszystko jest okej. Nie musi się pan przejmować - uśmiechnęłam się lekko i dołączyłam do koleżanek. Za każdym razem, kiedy go mijałam kręcił tylko głową. Doskonale wiedział, że jak się na coś uprę to nie ma szans, żeby zmieniła zdanie.. Po 10 minutach biegu i krótkiej rozgrzewce w miejscu, noga troszeczkę dawała o sobie znać.. Mimo to starałam się tego nie pokazywać. W końcu przede mną jeszcze jedna godzina, to raz, a dwa nie odpuszczę sobie gry, po tak długiej przerwie. To zbyt duże wyrzeczenie. Za bardzo za tym tęskniłam. Trener rozdzielił nas na drużyny i zaczęłyśmy grać. Nie sądziłam, że pamiętam jeszcze jak się odbija piłkę.. A tak na poważnie, jedynym problemem była dla mnie zagrywka z wyskoku i atak.. Mimo wszystko byłam z siebie dumna. Weszłam do szatni i usiadłam. Wyprostowałam nogę. Troszeczkę spuchnęła. Fajnie. Pośpiesznie się przebrałam i poszłam na halę. Kiedy weszłam do Energii, pierwsze co rzuciło mi się w oczy to Maciek, przytulający jakąś laskę. Spojrzałam mu w oczy i minęłam go bez słowa. Nawet głupiego "cześć " nie był wstanie powiedzieć. Fajnie. Nie powiem, że nie, ale trochę mnie to zabolało.. Nawet więcej niż trochę. Dobra, niech mu będzie. Weszłam na górne sektory, usiadłam w rogu. Wyprostowałam nogę. Bolała mnie coraz bardziej. Spojrzałam na rozgrzewających się chłopaków. Zazdroszczę im. Tak cholernie im zazdroszczę. W oczach pojawiły mi się łzy. Do głowy przychodziły mi głupie myśli. A jak już nigdy nie zagram? Na halę weszła nowa przyjaciółka Maćka. Zlustrowałam ją od góry do dołu. Całkiem ładna.. Otarłam policzki, wstałam i zeszłam na dół. Usiadłam koło Wielkiego Brata Miguela i zaczęłam dźgać go w brzuch. On oczywiście nie pozostał mi dłużny, bo zaczął mnie łaskotać. Zaczęliśmy się śmiać. Siatkarze patrzyli na nas, mając niezły ubaw. W końcu niecodziennie tarzam się po parkiecie z Miguelem. Nowa przyjaciółka Maćka co chwila patrzyła na mnie, jakbym jej kanapkę obiecała. Muzaj zresztą też.
- Dobra, stop! - powiedziałam przez śmiech - zajmij się Skrzatami - pokazałam mu język. Wstał, poprawił koszulkę i podał mi rękę.
- Dobra chłopcy, chwila przerwy - odwrócił się do mnie i wyszczerzył się - a my wracamy do naszego zajęcia.
- No chyba nie - pokazałam mu język.
- Ty jesteś Julka tak ? - usłyszałam za sobą słodziutki głosik. Spojrzałam na nią. Okazało się, że to nowa "przyjaciółka" Maćka.
- Zostawię was same - Falasca poczochrał mi grzywkę i odszedł.
- Dzięki - uśmiechnęłam się sarkastycznie.
- Możemy porozmawiać ? - usiadła obok mnie.
- Nie mam ochoty.
- Ale to nie tak, jak myślisz..
- Dobra, skończ, okej ? idź pogadać z Muzajem - wstałam i skierowałam się do wyjścia. Po chwili jednak przystanęłam i obróciłam się w jej stronę - a i powiedz mu, że jest u mnie jego bluza i jak chce to może przyjść ją odebrać - spojrzałam jej w oczy i ruszyłam dalej. Zirytowała mnie. Wyszłam z hali. Usiadłam na murku. Sięgnęłam do torby po tabletki przeciwbólowe i wodę. Noga w dalszym ciągu dawała o sobie znać, a za godzinę na rehabilitację.. Świetnie. W zasadzie, na własne życzenie.. Dobra, silna jestem, dam radę.
- Co ci odbiło ? - z hali wybiegł Maciek.
- o co ci chodzi ?
- dlaczego tak naskoczyłaś na Karolinę ?
- nie naskoczyłam, tylko nie będę rozmawiać z twoją nową "przyjaciółką". Wybacz, ale nie jest mi to potrzebne do szczęścia - Nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Wróć. Może inaczej, miałam ochotę, ale nie w ten sposób, tym bardziej, że do oczu zaczęły napływać mi łzy. Nie chciałam pokazywać mu tego, więc odwróciłam się w drugą stronę i wolnym krokiem ruszyłam przed siebie.
- ale Karolina to moja kuzynka - wybuchnął śmiechem - czyżbyś była zazdrosna? - podbiegł do mnie i odwrócił w swoją stronę. Kiedy zobaczył moje mokre policzki, uśmiech momentalnie zniknął mu z twarzy. Bez słowa mnie przytulił - przepraszam - powiedział cicho.
- tutaj zwyczajne przepraszam nie wystarczy wiesz ? - podniosłam głowę do góry i spojrzałam mu w oczy - nie ufasz mi. Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale to cholernie boli. Na każdym kroku chcesz mnie kontrolować.
- to nie tak - pokręcił głową - po prostu mam świadomość, że kiedyś pojawi się ktoś, kto mi cię zabierze - odgarnął mi włosy z twarzy.
- Doskonale wiesz, że bardzo cię kocham i nie mogłabym tak po prostu cię zdradzić. Ale jeżeli w dalszym ciągu nasz związek ma wyglądać tak, jak w ostatnim czasie to ja podziękuję.
- Przepraszam - schylił się i dał mi całusa w policzek. Spojrzałam mu w oczy i niepewnie złapałam za rękę. Uśmiechnął się i pociągnął mnie w stronę hali.

_________________________________________________

Krótki i beznadziejny. Zaczynam się zastanawiać, gdzie jest moja wena.. -.-
Do następnego ;*

piątek, 27 września 2013

Rozdział XVI

~*~ Kilka dni później ~*~
Przez następne dni przy moim łóżku na zmianę pojawiali się tata z Dagmarą, Maciek i Robert. Muszę przyznać, że całkiem fajny ten kolega zza ściany. Miły, sympatyczny, rozmowny. Tylko szkoda, że Maciek jest o niego cholernie zazdrosny. Przecież to tylko kolega, a on przerysowuje naszą znajomość, w jakiś chory romans. I mimo, że cały czas próbuję mu wytłumaczyć, że między mną, a Robertem nic nie ma, on i tak nie zmienia zdania.
- A ten Robert to często tu przesiaduje ? - znów wraca do tematu.
- Maciek proszę cię. Nie mów mi, że jesteś zazdrosny - odwrócił wzrok - zupełnie nie masz o co - skradłam mu całusa.
- Cześć - w tym momencie do sali wszedł Robert. Maciek zmierzył go wzrokiem.
- Hej - uśmiechnęłam się lekko.
- Strasznie się nudziłem i pomyślałem, ze wpadnę - spojrzał na podirytowanego bruneta - ale widzę, że kolega cię odwiedził..
- chłopak. Jestem chłopakiem Julki.
- Nie będę wam przeszkadzał - odwrócił się i wyszedł. Spojrzałam na Muzaja.
- Zazdrośnik - dźgnęłam go palcem w bok. Chyba mu przeszło, bo uśmiechnął się szeroko.
- Tylko twój - pochylił się. Jego twarz była teraz kilka centymetrów od mojej. Te prześliczne tęczówki sprawiały, że uśmiech sam pojawiał mi się na twarzy.
- Kocham cię - wypaliłam nagle.
- Ja bardziej - wyszczerzył się.
-  Dobra, dobra. Idź już, bo się na trening spóźnisz - pokazałam mu język. Dał mi buziaka w policzek i wyszedł.
 
~*~
Minęło już dość sporo czasu od wypadku. Wyszłam ze szpitala, chodzę na rehabilitację. Generalnie nie jest źle. W dalszym ciągu utrzymuję kontakt z Robertem. Szczerze powiedziawszy to nasza zwykła znajomość przerodziła się w prawdziwą przyjaźń. Wracałam właśnie ze spotkania z nim, gdy nagle zauważyłam Dagmarę. Już miałam ją zawołać, kiedy dosiadł się do niej jakiś mężczyzna. Przywitała się z nim bardzo czule. ekhem. Coś mi tu nie gra. Kto to do cholery jest? Świetnie. Kolejna, co kocha ojca za pieniądze. Jeszcze, żeby się z tym gachem gdzieś chowała! Ale nie. Ona jest tak bezczelna, co sprawia, że powoli zaczynam tracić wiarę w normalnych ludzi.. Muszę porozmawiać z tatą. Chociaż. Z drugiej strony, nie uwierzy mi tak po prostu. Muszę mieć jakieś dowody. Ale tym zajmę się później. Na razie muszę wrócić do zdrowia. I to jak najszybciej, bo po pierwsze mam tak wielkie zaległości w szkole, że nie wiem, kiedy je odrobię, a po drugie chciałabym w niedługim czasie wrócić do treningów. Jeżeli nie powrócę do formy, trener nie zabierze mnie na zawody. Nie ma takiej opcji. Nawet mój rehabilitant dziwi się, że tak szybko mi to idzie. Ale jeszcze trochę trzeba nad tym popracować. Kiedy weszłam do domu, w którym taty oczywiście nie było, bo był na treningu, zorientowałam się, że nie mam przy sobie torby. Fajnie. Pewnie zostawiłam ją u Roberta. Zadzwoniłabym do niego, ale telefon jest w torbie. Odpaliłam komputer i włączyłam GG i fejsbunia. Sprawdziłam, czy Robert jest dostępny. Na szczęście był. Napisałam do niego i za 30 minut miał się u mnie zjawić. Zeszłam więc na dół, zasiadłam na kanapie i włączyłam tv. Czas minął bardzo szybko. Nawet się nie obejrzałam, a za drzwiami już był Robert.
- Wejdź - uśmiechnęłam się.
- To chyba twoje - zaśmiał się.
- No coś ty! - wzięłam od niego torbę.
- Napijesz się czegoś ? - zapytałam wstawiając wodę na gaz.
- Herbatę poproszę - usiadł na kanapie. Chwilę później siedzieliśmy tam oboje, popijając herbatę i wygłupiając się. I w tym momencie przestało być już tak miło. Za tatą do domu weszła Dagmara, którą tylko zmierzyłam wzrokiem i Maciek. Nie był zachwycony widokiem Roberta..
- Co on tu robi ? - spojrzał na niego wściekły.
- Maciek! Cholera jasna, musimy porozmawiać.
- To ja już pójdę.. - powiedział speszony Robert. Pożegnał się ze mną i wyszedł.
- Zapraszam na górę - powiedziałam wiedząc, że w kuchni jest ojciec z Dagmarą i wszystko będą słyszeć. Posłusznie poszedł do mojego pokoju - co ty wyprawiasz?
- Co ja wyprawiam?! Co ty wyprawiasz! Myślisz, że jestem tak tempy i nie wiem, że za plecami przyprawiasz mi rogi z tym całym Robercikiem !?
- O czym ty mówisz ? Nie zdradziłam i nie zdradzę cię nigdy. Doskonale o tym wiesz.
- Twoje słowa jakoś nie mają odzwierciedlenia w czynach.
- To nie jest związek wiesz ? Związek opiera się przede wszystkim na zaufaniu. Jeżeli ty nie masz go do mnie, to przepraszam, ale ja odpadam - powiedziałam ze świeczkami w oczach.
- Jak mam ci ufać, skoro więcej czasu spędzasz z nim niż ze mną?! - znowu krzyczy.
- Robert to mój przyjaciel i nie mam zamiaru go teraz odtrącić, bo ty masz takie widzi mi się! A teraz wybacz, ale chce zostać sama - otworzyłam mu drzwi. Zbiegł po schodach. Słyszałam jak rzucił tylko krótkie "cześć", a później trzaśnięcie drzwiami. Nie wytrzymałam. wybuchnęłam płaczem jak małe dziecko. Złapałam torbę i zeszłam na dół. Założyłam buty i kurtkę.
- Gdzie idziesz ? - zapytał tata.
- Przejść się - powiedziałam, a raczej odburknęłam.
- W takim stanie ?
- Tak, w takim stanie! - krzyknęłam i wyszłam trzaskając drzwiami. Nogi same skierowały mnie do mieszkania Aleksa. Otworzył mi drzwi nieco zdziwiony.
- Boże, Julka. Co jest ? - wciągnął mnie do środka. Pomógł mi zdjąć kurtkę i zaprowadził do salonu.
- Szlag jasny mnie zaraz trafi. Cholera no! - znowu zaczęłam ryczeć. Aleks usiadł bliżej i przytulił mnie.
-Spokojnie. Co się stało ? - zapytał jeszcze raz.
- No, bo w szpitalu poznałam takiego Roberta, zaprzyjaźniłam się z nim, a Maciek wmówił sobie, że go z nim zdradzam. Znowu się o to pokłóciliśmy i w sumie, chyba z nim zerwałam - pociągnęłam nosem.
- Jak to chyba ?
- No, po prostu. - schowałam twarz w dłonie.
- Teraz odpowiedz sobie na jedno zasadnicze pytanie. Kochasz go ?
- Tak.
- To idź z nim pogadaj.
- Nie ma takiej opcji.
- Kiedyś i tak będziesz musiała to zrobić.
- Dobrze powiedziane, KIEDYŚ. Ale nieważne. Co u ciebie ? - wytarłam mokre policzki.
- A całkiem dobrze. Moja przygoda w Bełchatowie dobiega końca.
- Słucham ?! - spojrzałam się na niego jak na idiotę - nigdzie nie jedziesz.
- Przykro mi, już zadecydowałem.. Wyjeżdżam do Włoch.
- Świetnie. I ja oczywiście dowiaduję się ostatnia ?
- Tak jakoś wyszło - przeczesał nerwowo włosy.
- Możesz mi powiedzieć, co było powodem zmiany klubu?
- Są 2 - spojrzał na mnie - po pierwsze, tam będę miał lepsze możliwości rozwinięcia się pod względem sportowym - przerwał.
- A po drugie ?
- Nie mogę patrzeć na was. Nadal coś do ciebie czuję i..
- Sam przyczyniłeś się do rozstania.
- Wiem. Byłem głupi - spuścił głowę.
- Mam nadzieję, że będziesz się czasem odzywał - zmieniłam temat.
- Jeśli tego chcesz.. Nie chciałbym, żebyś miała przez to problemy z Maćkiem. Chcę, żebyś była szczęśliwa - uśmiechnął się lekko.
- Słodki jesteś - dałam mu całusa w policzek. I to był chyba błąd. I to poważny.. Aleks wykorzystał moją chwilę słabości i zaczął mnie całować. Oczywiście, zaślepiona słodkimi słówkami o moim szczęściu i bla bla bla, odwzajemniłam pocałunek. Jednak gdy jego ręce powędrowały pod moją koszulkę, ocknęłam się - Aleks - upomniałam go.
- Myślałem, że tego chcesz.. - spojrzał mi w oczy.
- Pójdę już - powiedziałam, podnosząc się. Pośpiesznie założyłam kurtkę i wyszłam z jego mieszkania bez słowa. Chyba za dużo sobie wyobrażał.. No sorry. Szkoda, że wyjeżdża, i tak, pokłóciłam się z Maćkiem, ale to nie znaczy, że ma wykorzystywać sytuację.. Dobra, mniejsza o to. Zrobiło się chłodno, więc postanowiłam wrócić do domu. W salonie zastałam Tatę i Dagmarę wtuloną w niego. Tupet to ona ma.. Spojrzałam na nich.
- Idę spać - powiedziałam bez jakichkolwiek emocji i weszłam na górę. Wzięłam szybki prysznic i położyłam się. Jak to ktoś kiedyś powiedział.. To o której mówię, że idę spać, o której się kładę, i o której zasypiam, to trzy różne rzeczy.. Po długim czasie leżenia i gapienia się bezsensownie w sufit, zasnęłam.

______________________________________________

Hyh :D Jest i szesnasty xD tak wiem, strasznie długo mi schodziło...
Na początku brak weny, później problemy z internetem, szkoła średnia..
Strasznie dużo się tego nałożyło na siebie.. No i tak jakoś wyszło.
Przepraszam Was za to :*  Mam nadzieję, że następny pojawi się po krótszej przerwie ;)
Także tego.. Rozdział standardowo dedykuję Zuzi <333 
Strasznie tęsknię, Kochana :****
Dziękuję za uwagę i do następnego ;) <3

czwartek, 15 sierpnia 2013

Rozdział XV

~*~ 2 tygodnie później ~*~

Szłam sobie spokojnie do szkoły, kiedy rozdzwonił się mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. NUMER ZASTRZEŻONY. Hm. Ciekawe. Nacisnęłam zieloną słuchawkę 
- Słucham - powiedziałam. Cisza. - Halo - Znowu nic. Aha. Fajnie. Rozłączyłam się Za chwilę znowu doszedł do mnie dźwięk dzwonka. Sytuacja powtórzyła się jeszcze kilka razy. Z tym, że po 3 zaczęłam się bać. No, bo na chłopski rozum, gdyby ktoś się pomylił, za pierwszym razem dałby sobie spokój. Rozejrzałam się nerwowo. Nic dziwnego nie dostrzegłam. Przyśpieszyłam i po chwili znalazłam się na dziedzińcu szkoły. Lekcje minęły mi szybko. Oczywiście miałam to szczęście, że gdy raz odpuściłam sobie naukę na geografię, genialny pan K. mnie zapytał. Świetnie. "Jedyneczka, jedyneczka" tak nuciłam sobie, gdy wracałam na miejsce. Świetnie po prostu. Westchnęłam ciężko. Przecież obiecałam tacie, że ogarnę tą geografię.. A fakt, że zna mojego nauczyciela wcale mi nie pomaga.. No i dobra, jejku. Jedna jedynka. Nauczę się na następną lekcję i poprawię.. Heh, kogo ja oszukuję. Zaśmiałam się pod nosem. Skierowałam się w stronę domu. Znów powtórzyła się sytuacja z telefonem. Kiedy doszłam do domu, szybko zatrzasnęłam za sobą drzwi. Tata był na treningu, więc byłam sama. Kiedy po raz kolejny usłyszałam dźwięk swojego dzwonka, bez patrzenia na ekran nacisnęłam zieloną słuchawkę i z prędkością światła wyrecytowałam :
- Odpieprz się ode mnie, do cholery!
- Julka ? Co się dzieje - moje serce na moment się zatrzymało. Okazało się, że dzwonił Maciej. Świetnie. Teraz się będę tłumaczyć. Westchnęłam ciężko.
- Nic - odpowiedziałam drżącym głosem - po prostu ktoś cały czas do mnie wydzwania z zastrzeżonego..
- Nie ruszaj się z domu, przyjdę po treningu.
- Okej - powiedziałam i rozłączyłam się. Ta, no i co jeszcze. Założyłam buty, wzięłam klucze, bluzę i wyszłam z domu. Zamknęłam drzwi i skierowałam się w stronę hali. Mimo tego, że się bałam, nie mogłam pokazać tego ani Maćkowi, ani tacie. Po co mają się martwić ? Stałam przy przejściu dla pieszych, czekając na zielone światło. Kiedy w końcu się zapaliło, pewnym krokiem weszłam na asfalt. Chwilę później znalazłam się kilka metrów dalej. Jakiś pieprzony idiota mnie potrącił. Straciłam przytomność. Po jakimś czasie zaczęły do mnie dochodzić przeróżne głosy. Chciałam otworzyć oczy. Dobrze powiedziane. Chciałam. Szkoda tylko, że na chęciach się skończyło.


~*~ 

- Julka, kochanie - usłyszałam głos taty. Z całą pewnością mogę stwierdzić, że płakał.
- Niech pan idzie do domu. Siedzi pan tu już 4 dzień. Jej stan jest stabilny i jak na razie nie zapowiada się, żeby się obudziła. Wie pan, śpiączka może trwać jeszcze kilka dni, ale niewykluczone jest, że potrwa kilka miesięcy.. - zaraz, zaraz. Co to za gościu ?
- Trzymaj się kochanie - tata pocałował mnie lekko w czoło i wyszedł. Mhm. Czyli jestem w śpiączce. Świetnie. Tylko w zasadzie, co się stało ? Zadałam sobie zasadnicze pytanie. W mgnieniu oka przeniosłam się na skrzyżowanie ulic Henryka Dąbrowskiego i 1 Maja. Zobaczyłam siebie stojącą przy krawędzi jezdni. Widziałam całe zdarzenie z boku. Z perspektywy świadka. Hm. Nie jest zbyt ciekawie. Postanowiłam zobaczyć, jak to wszystko wygląda teraz w domu. Znów w ułamku sekundy przeniosłam się do domu. Tata siedział na kanapie z twarzą schowaną w dłoniach. Usiadłam koło niego. A w zasadzie próbowałam usiąść. Za każdym razem lądowałam na ziemi. Jeszcze lepiej. Nie mogą robić nic innego, tylko stać. Ech. Stanęłam więc przy nim i patrzyłam na jego bezradność. W oczach stanęły mi łzy.
- Zrobiłam ci herbatę - powiedziała wchodząca do pokoju Dagmara. Usiadła koło niego i przytuliła go mocno - przecież to nie twoja wina. Obudzi się, spokojnie. Musisz troszeczkę poczekać - pocałowała go w głowę. Po moich policzkach spłynęły łzy. Nie mogłam patrzeć, jak cierpi. Przeniosłam się do Maćka. Mniej więcej ta sama sytuacja. Z tym, że został z tym wszystkim sam. Zadzwonił dzwonek. Brunet wstał. Otarł mokre policzki i poszedł odtworzyć drzwi.
- Dzień dobry, moglibyśmy zadać panu kilka pytań ? - powiedział jeden z nich, machając Maćkowi przed oczyma odznaką.
- Jasne, zapraszam - przepytywali go tak, jakby był podejrzany. Przecież o tej godzinie miał trening. Gdzie tu sens, gdzie logika ? Westchnęłam ciężko.
- Dobrze, to teraz tak na koniec.. Czy Julia miała jakichś wrogów ? - policjant spojrzał mu w oczy.
- Nie, z tego co wiem to nie - Muzaj nerwowo wygładził włosy - chociaż.. jakby tak pomyśleć. Ostatnio jej ojciec rozstał się z Mileną.. Nie bardzo za sobą przepadały. Julka mówiła, że kilkakrotnie jej groziła. Ale o szczegóły musicie pytać Michała.
- Dziękujemy bardzo. Do widzenia - wyszli. Tak po prostu. Cholera jasna no. Chciałabym się obudzić i powiedzieć jak to wszystko było. Ale co z tego. Nie widziałam kierowcy. W tym momencie zdenerwowałam się sama na siebie. Pobyłam jeszcze trochę u Maćka. I przeniosłam się na skrzyżowanie, z nadzieją, że dostanę kolejną szansę. I nic. Zero. Pustka. Wróciłam do szpitala. Kilka następnych dni wyglądało podobnie. Cholerna śpiączka. Krążyłam po szpitalnej sali, patrząc na swoje bezwładne ciało. Do sali wszedł Maciek. Pocałował mnie lekko i usiadł na krześle przy łóżku. Zaczął opowiadać mi, co dzieje się tam, za murami szpitala. Uśmiechnęłam się pod nosem. I nagle znalazłam się w tym samym miejscu, z którego oglądałam całe zdarzenie. Dostałam drugą szansę.  Tym razem postanowiłam się skoncentrować na kierowcy samochodu. Kiedy zobaczyłam twarz, nie byłam w wielkim szoku. Teraz tylko muszę się obudzić. Taa no. Żeby to było takie proste..

~*~ 2 miesiące później ~*~

To wszystko jest jakieś chore. Leżę tu już jakiś czas, wiem, kto jest winny temu wszystkiemu i co ? Nico kurcze. W dalszym ciągu jestem w tej cholernej śpiączce. Ale to nie jest najgorsze. Najgorsze jest to, że serce mi się kraja, patrząc na bliskie mi osoby, które tak cierpią. Weszłam znowu w siebie. Boże, jak to brzmi.. Dobra, nieważne. Znowu znalazłam się w swoim ciele. Maciek trzymał mnie za rękę.
- Panie Boże, proszę. Jeżeli mam umrzeć, to zabierz mnie stąd teraz, albo pozwól mi się obudzić. - pomyślałam. Taki tam mały szantażyk. Nie wiem, czy byłam aż tak grzeczną dziewczynką, ale moje błagania zostały wysłuchane. Ścisnęłam jego dłoń. Spojrzał na mnie z nadzieją. Otworzyłam lekko oczy i uśmiechnęłam się nikle.
- Boże, Julka - wyszeptał i pocałował mnie lekko. Próbowałam mu odpowiedzieć, jednak nie miałam na nic siły. Muzaj wyciągnął telefon i wybrał numer.
- (...)
- Przyjedź jak najszybciej - rzucił krótko i rozłączył się. Spojrzałam na niego. Po policzkach spływały mu łzy - poczekaj chwilę, za sekundę wracam - pocałował mnie w czoło i wybiegł z sali.  Po chwili wrócił z gościem w białym kitlu. Poświecił mi jakąś małą latareczką po oczach, zbadał i zabierając Maćka na korytarz, wyszedł. Kiedy siatkarz wrócił, zaczął opowiadać mi wszystko.
- Kochanie - wyszeptałam - już mi to mówiłeś - uśmiechnęłam się nikle.
- Ale przecież..
- Wszystko słyszałam - w tym momencie do sali wpadł tata z Dagmarą. Patrząc na jego twarz, analizował najgorsze wersje. I kiedy spojrzał mi w oczy, widać było, że odetchnął z ulgą. Podszedł do łóżka, usiadł na krześle i złapał moją dłoń. Ścisnął ją mocno. Po jego policzkach zaczęły spływać łzy. Uśmiechnęłam się do niego - nie płacz - wyszeptałam. Do sali wszedł lekarz.
- Przepraszam państwa, ale pacjentka powinna teraz trochę odpocząć..
- Trzymaj się - powiedział tata i pocałował mnie w czoło. Dagmara cmoknęła mnie w policzek. Wyszli zaraz za lekarzem. Spojrzałam na dalej siedzącego przy mnie Maćka.
- Kocham cię - wyszeptał i pochylił się, żeby mnie pocałować. Uśmiechnęłam się lekko. Oczywiście odwzajemniłam pocałunek. Spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się - do jutra - przejechał dłonią po moim policzku i wyszedł.


~*~  Następnego dnia ~*~ 


Mimo tego, że spałam ponad dwa miesiące, cały czas było mi mało. Jednak tak bardzo wyczekiwałam przyjścia Dagmary, taty i Maćka, że nie mogłam tak po prostu usnąć. W pewnym momencie drzwi się otworzyły. Z nadzieją spojrzałam w tamtym kierunku. Policja. Świetnie. Jeszcze ich mi tu brakowało.. Szczególnie teraz.. Chociaż. W zasadzie. Powiem im, co wiem i będę miała problem z głowy. Z lekkim trudem opowiedziałam im całe zdarzenie i po 30 minutach sobie poszli. W drzwiach minęli się z tatą.
- Czego chcieli ? - zapytał.
- Spisać zeznania.
- Wiem, że ciężko ci o tym mówić.. Opowiesz mi, co tak na prawdę się wtedy stało ?
- Ogólnie to wszystko zaczęło się już rano.. Ktoś do mnie wydzwaniał z zastrzeżonego. I później jak szłam do was na trening, Milena mnie potrąciła.
- Jak to Milena ? - spojrzał na mnie zaskoczony.
- Normalnie tato - westchnął ciężko.
- Zapłaci mi za to - powiedział pod nosem. Posiedział jeszcze trochę i kiedy Maciek przyszedł, on zaczął się zbierać. Brunet też nie posiedział długo. Lekarze wygonili go, bo stwierdzili, że jestem już zmęczona. Ta. Szkoda tylko, że nie byłam zmęczona. Ale okej, niech im będzie.. Po jakimś czasie, z nudów zaczęłam czytać książkę. Lekturę przerwało mi ciche pukanie do drzwi. Pojawił się w nich jakiś młody chłopak.
- Cześć. Mogę ? - uśmiechnął się lekko.
- Jasne - odpowiedziałam lekko zdezorientowana. Widzę go pierwszy raz na oczy, ale pomińmy ten fakt - przepraszam, że zapytam, ale znamy się? - na moich policzkach pojawiły się rumieńce.
- Teraz już tak. Robert jestem - wyciągnął dłoń w moją stronę.
- Julka - uśmiechnęłam się, podając mu rękę.
- Jak się czujesz ?
- Teraz już lepiej. Co cię do mnie sprowadza ? - zapytałam zaciekawiona.
- Usłyszałem, że się obudziłaś.. A że mi się nudziło, postanowiłem cię odwiedzić.
- Co ci się stało ? - zapytałam wskazując na jego zabandażowane kolano.
- Trenuję parkur. W zasadzie robię to dopiero od roku.. No i kilka dni temu nabawiłem się kontuzji. - całkiem miły się wydaje. Pogadaliśmy jeszcze trochę. Pożartowaliśmy. Nawet nie zauważyłam, kiedy minęły 3 godziny. Pielęgniarka wygoniła Roberta, a ja postanowiłam iść spać.

__________________________________________________

Taa, no. Brak weny, kłopoty rodzinne. Jak się wali to się wali wszystko -.-
Wiem, miał być około 5.. Przepraszam. Pomysł ze śpiączką ściągnięty trochę z któregoś z tych durnych programów typu "Dlaczego ja". Dlatego też rozdział jest tak denny. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Rozdział dedykuję Zuzi <3 

poniedziałek, 15 lipca 2013

Rozdział XIV

~*~ Tydzień później ~*~ 


Nie zastanawialiśmy się długo. Już następnego dnia skontaktowaliśmy się z dziennikarzem i zgodziliśmy się na wywiad. Trzeba to w końcu wyjaśnić, bo w ostatnim czasie pojawiało się coraz więcej informacji wyssanych z palca.
- Możemy zaczynać ? - zapytał mężczyzna siedzący na przeciwko nas.
- Jasne - uśmiechnęłam się szczerze. Prawdę mówiąc to byłam lekko skrępowana. Po raz pierwszy udzielałam wywiadu. Dobrze, że to tylko do gazety. Przecież gdybym miała odpowiadać na te wszystkie pytania na wizji to ze stresu chyba bym wylądowała w szpitalu. 
- No więc, jak to z wami jest tak na prawdę ? - zapytał włączając dyktafon.
- W zasadzie nie jesteśmy razem zbyt długo. To wszystko trwa może półtora tygodnia - spojrzałam na tatę stojącego w drzwiach i uśmiechnęłam się lekko. 
- Uczucie zrodziło się trochę wcześniej, ale wyszło jak wyszło i dopiero teraz odważyliśmy się na taki krok. W sumie, gdyby nie to całe zamieszanie w gazetach i w internecie, nasze stosunki w dalszym ciągu byłyby czysto przyjacielskie - dodał Maciek. 
- Chyba jednak nie do końca czysto przyjacielskie - skwitował mężczyzna. 
- Ma pan racje - przyznałam. Na moich policzkach pojawił się lekki rumieniec. Maciek położył swoją rękę na mojej i ścisnął ją lekko - bo widzi pan, to wszystko potoczyło się dość szybko - westchnęłam. 
- No tak, niedawno przecież byłaś związana z klubowym kolegą Maćka, Aleksandrem. Co się właściwie między wami wydarzyło ?
- Najwyraźniej to nie było to. Zwykłe zauroczenie. Nie chciałabym opowiadać tutaj, co skłoniło nas do rozstania. Każdy człowiek potrzebuje przecież trochę prywatności i wolałabym, żeby sprawa z Aleksem została między nami. 
- Czyli nie mogę liczyć na chociaż troszeczkę informacji ?
- Przykro mi, ale nie. 
- No dobrze, rozumiem. Jakoś przeżyję - zaśmiał się - wspomniałaś, że z Aleksandrem to nie było "to". Jest możliwość, żebyście kiedyś znowu byli razem ? - spojrzał na mnie z zaciekawieniem.
- Wydaje mi się, że nie - przerwałam na chwilę - Mówią, że każdemu należy się druga szansa, w tym wypadku niestety nie. Osobiście wyznaję zasadę " nie wchodzi się drugi raz do tej samej rzeki ", więc mogę mu zaoferować tylko i wyłącznie przyjaźń - uśmiechnęłam się do Maćka. 
- A wracając do waszej dwójki, powiedzieliście mi, że to wszystko zaczęło się półtora tygodnia temu. Jednak zdjęcia, na których się całujecie ukazały się wcześniej. To wszystko się troszeczkę nie pokrywa - uniósł lekko brwi - możecie to jakoś wyjaśnić ?
- Tak, ma pan racje, nie byliśmy wtedy razem - powiedział Maciek.
- Mam rozumieć, że to był pocałunek czysto-przyjacielski ? - w tym momencie zakreślił cudzysłów w powietrzu.
- Tak, można to tak nazwać - zaśmiałam się. Dziennikarz zadał jeszcze kilka pytań po czym wyłączył dyktafon.
- To by było na tyle. Teraz tylko muszę wam zrobić jakieś wspólne zdjęcie - uśmiechnął się. 

~*~ 

Następnego dnia wywiad pojawił się w gazecie. Tata wszedł do mojego pokoju. Podszedł do łóżka i obudził mnie. Usiadłam opierając się o ścianę.
- Co jest ? - spytałam zaspana. Podał mi gazetę i uśmiechnął się. 
- Jestem z ciebie dumny - poczochrał mnie i wyszedł. Otworzyłam gazetę na odpowiedniej stronie. Moim oczom ukazało się zdjęcie, które zostało zrobione wczoraj. Siedzieliśmy z Maćkiem na kanapie, on jedną ręką obejmował mnie w pasie, patrzyliśmy sobie w oczy i uśmiechaliśmy się szeroko. Wokół były zdjęcia, które od dawna krążyły po internecie. Znalazło się też zdjęcie z Aleksem. Zabrałam się za czytanie wywiadu. Kiedy skończyłam odłożyłam gazetę na bok i uśmiechnęłam się do siebie. Nagle rozdzwonił się mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i odebrałam.
- Czytałaś ? - powiedział na dzień dobry.
- Tak czytałam, a tak w ogóle to cześć - rzuciłam zaspana.
- Witaj królewno - zaśmiał się. Pogadaliśmy chwilę, ale trzeba było się szykować do szkoły, więc umówiliśmy się na popołudnie. Wstałam, ogarnęłam się i zeszłam na dół. Zjadłam szybkie śniadanie i wyszłam do szkoły. W furtce minęłam się z Dagmarą. Szłam sobie spokojnie, kiedy nagle zza rogu wyłoniła się Łaciata. Złapała mnie za ramię i z głupim uśmieszkiem patrzyła w oczy.
- Czego dusza pragnie ? - spojrzałam na nią z politowaniem. 
- Powiedz tatusiowi, że to wszystko nie ujdzie mu na sucho. Postaram się, żeby zapłacił za to, co mi zrobił. 
- To idź i sama mu to powiedz - wyrwałam się z jej uścisku i ruszyłam w stronę szkoły. Tam czekała na mnie niespodzianka. Przed wejściem stał Aleks. Jeszcze tego mi brakowało.
- Cześć - powiedział smutno.
- Hej - przystanęłam na przeciwko niego. 
- Na prawdę nie mam już u ciebie szans ? 
- Widzę, że czytałeś wywiad - westchnęłam - przykro mi, ale nie. Ty masz Natalię, ja mam Maćka. Niech tak zostanie. A teraz przepraszam, ale spóźnię się na zajęcia - wyminęłam go i zniknęłam za drzwiami. Zabawny jest. Przecież już na ten temat rozmawialiśmy. A poza tym, jaką mam gwarancję, że jak do niego wrócę to znów mi nie wytnie takiego numeru. Przykro mi, ale mojego zaufania tak szybko nie odzyska. Lekcje minęły mi szybko. Kiedy wyszłam z budynku szkoły, moim oczom ukazał się Maciek.
- Cześć skarbie - przytulił mnie na powitanie.
- Nie mógłbyś być trochę niższy ? - zaśmiałam się.
- Oj przepraszam - powiedział schylając się. Dość zabawnie wyglądał, nie powiem, że nie.
- Ojej przepraszam - rzuciła sarkastycznie Dominika, która właśnie na mnie wpadła, tym samym przewracając mnie. Maciek podał mi dłoń i pomógł mi wstać.
- Co ty do cholery wyprawiasz ? - zapytał jej lekko zdenerwowany.
- A co ona nie ma języka, żeby się sama odezwała ? - spojrzała na mnie rozbawiona. Zaraz jej coś zrobię - ach, no tak. Ona jest za bardzo nieśmiała - wybuchnęła śmiechem. Spojrzałam tylko na nią i od razu miałam ochotę powyrywać jej kudły. W sumie czemu nie, pomyślałam. Bez dłuższego namysłu wystartowałam do niej.. Taa.. Na nieszczęście, albo i szczęście Maciek mnie powstrzymał.
- Spójrz tylko na nią. Nie warto - popatrzyłam na nią wrogo - chodź - złapał mnie z rękę i pociągnął kawałek dalej. Stanęliśmy. Próbowałam się uspokoić. Niestety wszystko poszło na marne, gdy zobaczyłam witające się czule Dominikę i Łaciatą
- Wiedziałam, że coś tu jest nie tak - powiedziałam zaskoczona.
- To nie jest przypadkiem..
- Milena - dokończyłam za niego - tak, to ona. Teraz trzeba tylko rozkminić, co one knują - westchnęłam - chodź, bo jak na nie patrzę to mi niedobrze - zaśmiałam się.  Poszliśmy do niego. Siedzieliśmy i wygłupialiśmy się. Na szczęście Maciek sprawiał, że humor poprawiał mi się w ułamku sekundy. Nagle rozdzwonił się telefon bruneta.
- Przy telefonie
- (...)
- Wie pani co, zastanowimy się i do pani oddzwonię.
- (...)
- Do usłyszenia - odłożył telefon na ławę.
- Kto to ? - spytałam zaciekawiona.
- Jakaś dziennikarka, chce z nami przeprowadzić wywiad.
- Boże, znowu ? - opadłam na oparcie.
- Ta, i co robimy ? - spojrzał mi w oczy - Bo wiesz, mi to tam lotto. Decyzja należy do ciebie - uśmiechnął się.
- Spójrzmy na to w ten sposób, jak teraz udzielimy kolejnego, to będą do nas dzwonić z następnymi propozycjami..
- Tu się akurat zgodzę - westchnął.
- Ale w sumie, zawsze trochę kasy wpadnie - zaśmiałam się. Położyłam się. Głowę ulokowałam na kolanach Maćka, który aktualnie bawił się moimi włosami - to co robimy ? - zapytałam.
- Odmawiamy ? - nachylił się i skradł mi całusa.
- Wszystko, co mieliśmy do powiedzenia, już powiedzieliśmy. Niech się bujają - tym razem to ja go pocałowałam. Położył się obok mnie i przytulił mnie mocno.
- Kocham cię - powiedział nagle.
- a ja ciebie - uśmiechnęłam się. I pomyśleć, że gdyby nie ten jeden feralny dzień, w którym byłam u Aleksa, w dalszym ciągu żyła bym w nieświadomości, jaka jest prawda, a co ważniejsze, nieświadomie raniłabym Maćka - przepraszam - wypaliłam nagle.
- Za co - zapytał zdziwiony, wspinając się na łokciach i patrząc mi w oczy.
- Za to, że cię raniłam na początku - na moich policzkach pojawiły się rumieńce.
- Hej, co ty opowiadasz - przejechał dłonią po moim policzku.
- No, bo przecież.
- Cichaj tam - zamknął mi usta pocałunkiem. Całowaliśmy się zachłannie i namiętnie. Wsunęłam ręce pod jego koszulkę. Oderwał się ode mnie i spojrzał mi w oczy - jesteś pewna ? - kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się - na 100% ?
- Tak, jestem pewna jak nigdy dotąd - przyciągnęłam go do siebie. Po chwili jego koszulka wylądowała gdzieś pod szafą. Za chwilę pozbył się też spodni. Mnie też pozbawił ubrań. No i ten tego. Zrobiliśmy to. Tak po prostu. I czuję się z tym świetnie. Z Aleksem nie było mi tak dobrze. Być może było to uwarunkowane tym, że z nim przeżyłam swój pierwszy raz.. Nie wiem i wolę nie szukać przyczyn. Po prostu z Maćkiem było o niebo lepiej. Może nie będę wchodziła w szczegóły, bo nie potrafię tego opisać Leżeliśmy wtuleni w siebie, przykryci kocem. Nagle rozdzwonił się mój telefon.
- Cześć tato - powiedziałam przykładając słuchawkę do ucha.
- Gdzie ty jesteś, martwię się o ciebie - spojrzałam na zegarek.
- Ale przecież jest dopiero 18.
- Może i tak, ale jak wyszłaś rano do szkoły, tak do tej pory nie dałaś znaku życia.
- Jestem u Maćka.
- A za ile będziesz ?
- Spokojnie koło 20 wrócę do domu - westchnęłam i się rozłączyłam. Maciek pocałował mnie w czoło i przyciągnął bliżej.
- Ja cię nigdzie nie wypuszczę, chyba śnisz królewno - zamknął mnie w mocnym uścisku.
- Tak, tak, jasne, jasne - zaśmiałam się. Niestety na potwierdzenie swoich słów, nie rozluźnił uścisku. Postanowiłam sprawdzić, czy ma łaskotki.
- Cholera! - mruknęłam, kiedy okazało się, że go to nie rusza. Jedyną odpowiedzią, jaką usłyszałam, był śmiech - Maciusiu - szepnęłam rysując mu palcem po klatce piersiowej.
- Nie przestawaj - rozmarzył się.
- A puścisz mnie ?
- Nie - wrócił do rzeczywistości.
- Co tym razem ? - zapytałam poddając się. Uśmiechnął się diebelsko.
- Nie - pokazałam mu język - następnym razem - poruszyłam znacząco brwiami.
- Mam tyle czekać ? - zrobił minę zbitego psa.
- Przykro mi - musnęłam delikatnie jego wargi.
- No dobra, potraktuję to jako zaliczkę - powiedział i pocałował mnie. Kiedy w końcu wypuścił mnie ze swojego uścisku, poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic. Ubrałam się, uczesałam i skierowałam w stronę salonu. Zaraz po mnie do łazienki wszedł atakujący.
- Czas się zbierać - powiedziałam smutno kiedy wyszedł.
- Odprowadzę cię - pociągnął mnie w stronę wyjścia. Szliśmy ze splecionymi dłońmi. Przystanęliśmy pod moim domem.
- No to co, do jutra ? - uśmiechnęłam się.
- Do jutra - dał mi całusa w czoło - Wpadłabyś na trening, dawno cię nie było - wyszczerzył się.
- Zobaczymy jutro - musnęłam delikatnie jego wargi - dobranoc - skierowałam się z stronę domu.
- Kolorowych ze mną w roli głównej - poruszył znacząco brwiami i uśmiechnął się diabelsko.
- Wzajemnie - powiedziałam przez śmiech i zniknęłam za drzwiami. W domu był oczywiście tata z Dagmarą - cześć wam - przywitałam się i weszłam do siebie na górę. Szczerze mówiąc to jestem tak zmęczona, że nie mam siły podnieść się z krzesła, na którym przed chwilą usiadłam. Zebrałam się jednak w sobie, poszłam do łazienki i zeszłam na kolacje. Przez to wszystko nie czułam nawet głodu. Usiadłam na przeciwko Dagmary i wzięłam się za jedzenie kanapek.
- Coś ty taka radosna ? - tata przyglądał mi się bacznie.
- Aa tak jakoś - powiedziałam omijając temat. Chyba zrozumiał, że nie bardzo chce o tym rozmawiać, szczególnie przy stole.. - co ciekawego dzisiaj porabialiście ? - zapytałam w dalszym ciągu uśmiechając się
- Dużo ciekawych rzeczy - wymienili porozumiewawcze spojrzenia, a na policzkach Dagmary pojawiły się rumieńce.  Mhm. Czyli to samo co ja. Na tą myśl na tworzy pojawił się jeszcze szerszy uśmiech.
- No i czego się szczerzysz jak głupi do sera ? - zmienił temat tata.
- bo lubię - pokazałam mu język - zostaniesz u nas ? - zapytałam grzecznie.
- pożyjemy zobaczymy - uśmiechnęła się speszona.
- nie mogę patrzeć normalnie. Czemu wstydzicie się swojego uczucia ? - spojrzałam im w oczy. Dagmara uciekała gdzieś spojrzeniem. Podeszłam do niej i przytuliłam ją mocno - chciałabym, żebyś była moją mamą - szepnęłam, patrząc na tatę.
- Hola, hola, hola. w towarzystwie nie ma tajemnic - zaprotestował tata. Pokazałam mu język i poszłam do siebie. Położyłam się na łóżku i momentalnie usnęłam.
____________________________________________________
Tym tym tym :D No więc tak, wena chyba mnie opuszcza, więc ogólnie nie jest zbyt dobrze. Ale jakoś to przełamię ; ) W środę wyjeżdżam, wracam dopiero 2 sierpnia, więc najwcześniej coś się tu pojawi około 5. A tymczasem sobie idę :D rozdział dedykuję Zuzi, za którą tak cholernie tęsknię <3 Dziękuję za uwagę, do następnego. ;* 

czwartek, 11 lipca 2013

Rozdział XIII

Obudziłam się o 6. Boże, znowu tak wcześnie. Westchnęłam. Chciałam iść dalej spać, ale nie mogłam usnąć. Rozejrzałam się i zaskoczona stwierdziłam, że jestem u siebie w pokoju. Zastanawiałam się jakim cudem się to stało, skoro usnęłam u Maćka. Wstałam, otworzyłam szafę i wybrałam ciuchy. Położyłam je na łóżku, spakowałam książki do szkoły i skierowałam się pod prysznic. Kiedy wyszłam miałam bardzo miłą niespodziankę.
- Cześć - uśmiechnęła się speszona Dagmara.
- Hej - przytuliłam ją - jak się spało ? - zapytałam rozbawiona jej miną.
- Dobrze.
- Dzień dobry moje panie - z sypialni wyszedł potargany tata.
- Ty mnie przywiozłeś ? - musiałam zmienić temat, bo nie wytrzymałabym dłużej. Oboje wyglądali jak małe dzieci przyłapane na całowaniu się.
- Tak. Spałaś jak zabita.
- Dziękuję - cmoknęłam go w policzek i weszłam do swojego pokoju. ubrałam się, wytarłam wilgotne jeszcze włosy. Poszłam je wysuszyć, bo zaczęły mnie denerwować.
- Ja pierdole - powiedziałam patrząc w lustro - jakim prawem ja się pytam ? - każdy musi kiedyś porozmawiać z kimś inteligentnym.. - Jakim prawem się kręcicie ?!
- Wszystko w porządku ? - tata zapukał do drzwi. Wzięłam głęboki wdech i otworzyłam je.
- Ale ci ładnie tak! Co zrobiłaś z włosami ?
- Pięknie po prostu. Wyglądam jak jakiś potwór!
- Nie opowiadaj głupot. Przyjrzyj się sobie. Wyglądasz bardzo ładnie.
- Nie wysuszyłam ich od razu po myciu - westchnęłam - która godzina ?
- 7.20
- Super, teraz to już nic z tym nie zrobię - zeszłam na dół. Ruszyłam kilka łyżek płatków z mlekiem, kiedy zadzwonił dzwonek - otworzę - powiedziałam wstając.
- Łoooł, ale ci ślicznie!
- Też się cieszę, że cię widzę - powiedziałam zdołowana.
- Zapomniałaś telefonu - uśmiechnął się Maciek.
- Dzięki. Wejdziesz ?
- Z chęcią.
- Tylko, że ja zaraz wychodzę do szkoły.
- Nie ma problemu, odprowadzę cię - wyszczerzył się.
- Jak chcesz - weszłam na górę po torbę. Po drodze zajrzałam jeszcze raz do łazienki. Spojrzałam w lustro. Może faktycznie nie jest aż tak tragicznie ? Pomalowałam się lekko i zeszłam na dół - możemy już iść - wyszliśmy z domu. Droga mijała nam na żartach. Kiedy przechodziliśmy koło kiosku, w moje oczy rzuciło się zdjęcie w pewnej gazecie. Nie jakieś tam zdjęcie. Byłam na nim z Maćkiem. Całowaliśmy się.
- O kurwa - stanęłam jak wryta.
- Co jest ? - spojrzał przestraszony.
- Patrz.
- Fuck - przełknął ślinę - Swoją drogą, ładna z nas para - zaśmiał się nerwowo.
- Ciekawe co tam nawypisywali - ruszyłam kupić gazetę - "Maciej Muzaj i Julia Winiarska, cała prawda o ich związku" - przeczytałam - "(...) Dziewczyna jest dość szybka, do niedawna można ją było spotkać z Aleksandrem Atanasijeviciem" - rzuciło mi się w oczy.
- Co z tym robimy ? - zapytał osłupiały.
- Nic, niedługo sprawa ucichnie.

Myliłam się. Wszędzie roiło się od naszych wspólnych zdjęć. W internecie, na fb, w gazetach. Rozpętało się piekło. Na youtube znalazło się nawet nagranie, na którym tańczymy walca.
- Ja pierdole - skwitowałam to, co zobaczyłam - Istnieje chyba coś takiego jak prywatność! - powiedziałam zbyt głośno.
- Julka, możesz mi powiedzieć co się dzieje? Ostatnio jesteś strasznie nerwowa.
- Nic!
- Przecież widzę - powiedział tata, wchodząc do pokoju. W oczy od razu rzuciła mu się gazeta leżąca na biurku - to o to chodzi ? - spojrzał na mnie. Bez słowa odwróciłam laptopa w jego kierunku. Usiadł koło mnie, przejechał przez tablicę na fb, obejrzał filmik - no to ładnie.
-  Mi to mówisz.
- Swoją drogą, całkiem ładna z was para - uśmiechnął się lekko.
- Ale my nie jesteśmy razem - bez słowa pokazał mi zdjęcie, na którym się całujemy.
- To nie tak. Po prostu byliśmy na spacerze i on nie mógł się odpędzić od hetek.. no i tak jakoś wyszło.
- Tak jakoś wyszło. Wszystko fajnie i pięknie - westchnął i pokazał mi kolejne zdjęcie. Siedzimy na nim na ławce. Patrzymy sobie w oczy i szeroko się uśmiechamy - ty może tego nie dostrzegasz, ale każdy normalny człowiek, który patrzy na to zdjęcie od razu widzi, że jesteście w sobie zakochani. A poza tym, oni mieli tylko zdjęcia. Ja cię widuję codziennie i widzę, jak bardzo się zmieniłaś, odkąd wychodzisz z Maćkiem. Oczywiście w tą dobrą stronę - spojrzałam przed siebie - może warto byłoby spróbować ? - powiedział i wyszedł z pokoju. No nie wierzę, mój tatuś chce mnie zeswatać.
- To nie przejdzie - powiedziałam pod nosem. Przecież to zniszczy naszą przyjaźń. Nie ma mowy. Z drugiej strony.. Kiedy jestem przy nim czuję się inaczej. Tak wyjątkowo. Zupełnie jakbym nie była sobą. Westchnęłam i zamknęłam laptopa. Sięgnęłam po telefon i wybrałam numer siatkarza.
- Wiem, że jest już późno, ale musimy pogadać - powiedziałam, zanim bym się rozmyśliła.
- Też tak sądzę. Ale może nie załatwiajmy tego przez telefon ?
- Jestem za.
- Przyjdę jutro rano po ciebie. Pogadamy w drodze do szkoły.
- Okej, śpij dobrze - uśmiechnęłam się bezwiednie.
- Dobranoc - powiedział i się rozłączył. Odłożyłam telefon i zeszłam na dół. W salonie zastałam tatę. Siedział na kanapie i pisał sms`a. Robi postępy. Do niedawna myślał, że telefon służy tylko do dzwonienia. Usiadłam obok niego i wtuliłam się w jego tors.
- Masz rację.
- Z czym ? - zapytał odrywając się od telefonu.
- Zakochałam się w nim - przełknęłam ślinę - wiem, że on jest inny, ale boję się, że znowu mnie to spotka.
- Hej - pocałował mnie lekko w głowę - do odważnych świat należy. Jeżeli cię skrzywdzi, to sobie z nim poważnie porozmawiam. Ale wiem, że to nie będzie konieczne.
- Mam nadzieję - westchnęłam - idę spać bo padam na twarz - cmoknęłam go w policzek i skierowałam się do swojego pokoju. Wchodząc na schody spojrzałam jeszcze raz na tatę - dziękuję za wszystko - uśmiechnęłam się i weszłam na górę. Wzięłam szybki prysznic, nastawiłam budzik w telefonie i usnęłam.

~*~ Następnego dnia ~*~

Wstałam jak zazwyczaj o 6.30. Poszłam do łazienki, wzięłam prysznic, wysuszyłam włosy, zrobiłam lekki makijaż. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. 
- Dasz radę - powiedziałam patrząc na siebie. Wzięłam głęboki oddech i poszłam się spakować. Spojrzałam na zegarek 7.20. W pośpiechu zjadłam śniadanie, umyłam zęby i zeszłam na dół. Klapnęłam na kanapie i z niecierpliwością czekałam na Maćka. Nerwowo bawiłam się telefonem. Chwilę później zadzwonił dzwonek. Tata stanął w przejściu do kuchni i z zaciekawieniem patrzył na moje poczynania. Spojrzałam na niego. Kiwnął twierdząco głową i zniknął w kuchni. Wstałam, poprawiłam włosy, bluzkę i otworzyłam drzwi.
- Cześć - powiedział niepewnie.
- Wezmę tylko torbę - uśmiechnęłam się nikle. Wróciłam do salonu, gdzie siedział tata.
- powodzenia - wyszeptał. Zarzuciłam torbę na ramię i wyszłam. Przez dłuższy czas szliśmy w ciszy. 
- I co teraz ? - przystanął i spojrzał mi niepewnie w oczy.
- Boję się Maciek, tak bardzo się boję - po moich policzkach spłynęło kulka łez. Jego silne ramiona otoczyły moje. 
- Wiem - pocałował mnie w czoło - obiecuję ci, że będzie inaczej.
- On też obiecywał - westchnęłam.
- Julka - podniósł mi podbródek tak, żebym patrzyła mu w oczy - zaufaj mi, proszę - kiwnęłam lekko głową i znów się w niego wtuliłam - kocham cię - powiedział cicho. Uśmiechnęłam się lekko i złapałam go za rękę. Pociągnęłam go w stronę Placu Narutowicza - a szkoła ? - zatrzymał mnie.
- Jeden dzień w tą czy w tą - zaśmiałam się.
- Jak chcesz - dał mi buziaka w policzek. Po drodze kupiliśmy sobie lody. Usiedliśmy na ławce. Było wcześnie, więc poza osobami, które szybko przecinały plac byliśmy tam sami. Czas upływam nam na prawdę szybko. Nawet się nie obejrzeliśmy, a była już 13. Maciek wziął sobie dzisiaj wolne. Szliśmy powoli przez plac, kiedy zaczepił nas pewien mężczyzna. Okazało się, że jest dziennikarzem i chce przeprowadzić z nami wywiad. Dał nam wizytówkę i się ulotnił. Heh. Ten był chociaż odważny i coś takiego zaproponował, a nie wypisywał bzdury na nasz temat. Poszliśmy z Maćkiem do mnie. Tam napotkaliśmy się na tatę.
- Byłaś w szkole ? - spojrzał na nasze splecione dłonie i się uśmiechnął.
- Prawdę mówiąc to do niej nie dotarłam - uśmiechnęłam się niewinnie i pociągnęłam atakującego n\do swojego pokoju. Tam usiedliśmy wygodnie na łóżku. 
- I co robimy ? - zapytał bawiąc się moimi włosami.
- Nie mam zielonego pojęcia. Dobrze by było to wszystko wyjaśnić - spojrzałam mu w oczy. 
- Masz rację - uśmiechnął się i musnął delikatnie moje wargi. 
- Julka, możemy porozmawiać ? - powiedział tata wchodząc do mojego pokoju. 
- To ja już pójdę - wstałam i odprowadziłam go do drzwi.
- Odezwę się później - powiedziałam i pocałowałam go namiętnie. -
- Cześć - uśmiechnął się i wyszedł. Wróciłam do swojego pokoju, gdzie czekał na mnie tata.
- Co jest ? - spytałam siadając na fotelu przy biurku.
- Dobrze wnioskuję ? 
- Ale o co chodzi ? - udawałam, że nie wiem, o co mu chodzi.
- No, że Ty z Maćkiem.
- Tak - pokazałam mu język - ale chyba nie o to ci chodziło ?
- Właściwie to tak - zaśmiał się. 
- Jaja sobie ze mnie robisz ? - popatrzyłam na niego jak na debila. 
- Idziemy z Dagmarą na basen, idziesz z nami ? - sprytnie zmienił temat.
- Nie, zostanę w domu i ogarnę trochę. Teraz częściej będziemy mieli gości, więc wypadałoby zrobić porządek - zaśmiałam się. Pół godziny później tata wyszedł. Włączyłam laptopa, puściłam muzykę na full i wzięłam się do roboty. Po godzinie zmęczona opadłam na łóżko. Patrzyłam na swoje dzieło i stwierdziłam, że jestem z siebie dumna. Reszta dnia minęła mi na opierdalaniu się. A mówiąc opierdalanie się mam na myśli  rozmowy z Maćkiem, najpierw na GG, a później na skajapaju.

________________________________________________

Ta daaam :D taki tam częściowo pisany w Bełchatowie. :P 
Mam nadzieję, że się podoba ; ) pozdrawiam, Młoda :*

niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział XII

Tak jak myślałam, następnego dnia obudziłam się z ogromnym bólem głowy. O pragnieniu nie wspomnę.. Zarzuciłam na siebie szlafrok i zeszłam do kuchni.
- Przykro mi Milena, nie chce mieć z tobą nic wspólnego - usłyszałam, będąc na schodach.
- Ale przecież mieliśmy wziąć ślub, obiecałeś mi! - aktorką to ona jest dobrą..
- Nie, nic ci nie obiecywałem, Sama sobie obiecałaś. Chciałbym, żebyś do wieczora się wyprowadziła - powiedział i wyszedł z kuchni. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Brawo - wyszeptałam i skierowałam się do pomieszczenia, z którego przed chwilą wyszedł tata.
- To wszystko przez ciebie! Powyrywam ci te kudły, zabije cie, poćwiartuję i rzucę psom na pożarcie! - krzyczała.
- Jesteś jakaś opętana, wiesz ?- spojrzałam na nią rozbawiona - życie to nie bajka, sorry - wyminęłam ją.
- jeszcze mi za to zapłacisz!
- Już się boję - powiedziałam sarkastycznie - radziłabym iść się pakować.
- I gdzie ja mam niby iść ?! Pod most ?!
- Hm, nie nie wiem, może do Dominika ? Och nie, zapomniałam został zatrzymany na 48h. jak mi przykro - zrobiłam smutną minę i poszłam do siebie. Nareszcie nadszedł ten piękny dzień. Położyłam się na łóżku. Przez to wszystko ból głowy nie dawał już o sobie znać.
- Idę do sklepu, chcesz coś ? - w drzwiach stanął tata.
- wody, duuuuuuuuuuuuużo wody - zaśmiałam się - a tak na poważnie, możesz mi lody kupić - spojrzałam na niego - i szampana - wyszczerzyłam się.
- Po co ci szampan ? - zapytał zdziwiony.
- Będziemy świętować wyprowadzkę Łaciatej - zaśmiałam się.
- Pożyjemy, zobaczymy - parsknął śmiechem.
- Tato ? - zawołałam, gdy już zamykał drzwi.
- Tak ? - odwrócił się
- Jestem z ciebie dumna - uśmiechnęłam się.
- Ja z siebie też - oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Zamknął drzwi i wyszedł.Włączyłam laptopa i puściłam muzykę. Po chwili jednak stwierdziłam, że to zły pomysł, bo głowa dalej boli. Zeszłam więc po jakieś tabletki. Przy okazji zabrałam do siebie dwie butelki wody. Kac morderca nie ma serca. Westchnęłam i łyknęłam leki. Usiadłam po turecku na łóżku i oparłam się o ścianę. Nagle mój telefon się rozdzwonił.Wzięłam go do ręki i spojrzałam na wyświetlacz. Z uśmiechem na ustach wcisnęłam zieloną słuchawkę.
- Witam panią pełnoletnią.
- Cześć Maciek, też się cieszę, że cię słyszę, ale nie musisz tak krzyczeć. Łeb mi zaraz pęknie.
- Ojojoj, chłopaki, Julka ma kaca - usłyszałam śmiech siatkarzy.
- Dzięki - wydarłam się - pogadamy następnym razem. A teraz do rzeczy, Skrzacie.
- Ej, przecież ci coś mówiłem.
- Tak, tak, tylko szlachta - zaśmiałam się - ale nie powiedziałeś mi, co mam zrobić, żeby do niej należeć.
- Chodźmy na spacer. Zobacz, jest tak ładna pogoda, przyda Ci się trochę świeżego powietrza.
- Okej - powiedziałam bez namysłu - tylko musisz mi dać czas, na ogarnięcie się.
- Ile potrzebujesz ? - zaśmiał się.
- Tak z dwie, dwie i pół godziny.
- Mam czekać tak długo ?
- Żartowałam. Daj mi półtorej.
- Dobra, to wpadnę po ciebie - powiedział i się rozłączył. Ojoj, mamy mało czasu. Zerwałam się z łóżka. Otworzyłam szafę i przez 15 minut zastanawiałam się, co założyć. Spojrzałam przez okno. Faktycznie wygląda na to, że jest ciepło. Wybrałam więc jasną bokserkę, na to ciemną marynarkę, jeansy i baleriny. Poszłam wziąć szybki prysznic. Wysuszyłam włosy, po czym związałam ją w kitkę. Wzięłam się za malowanie. Jestem zwolenniczką lekkiego makijażu. Nienawidzę, gdy dziewczyna ma na twarzy tonę tapety. Przecież każda kobieta jest piękna. Wystarczy to tylko lekko podkreślić. Ubrałam się i wyszłam z pokoju. Z sypialni taty można było usłyszeć prześliczne wrzuty Łaciatej. Zeszłam na dół. W salonie zastałam tatę.
- I jak wyglądam ? - zapytałam podciągając lekko rękawy marynarki.
- Ślicznie, jak zawsze - uśmiechnął się - a mogę wiedzieć, gdzie się wybierasz ?
- Na spacer.
- Sama ? Bo jakoś mi się nie wydaję, żebyś stroiła się aż tak na samotny spacer po mieście - poruszył znacząco brwiami.
- Tato! - powiedziałam z wyrzutem.
- Więc z kim idziesz ? Z Maćkiem ? - na moich policzkach pojawiły się rumieńce - Bingo! - zaśmiał się - A gdzie się wybieracie ?
- A bo ja wiem, gdzie nas nogi poniosą - pokazałam mu język. Spojrzałam na zegarek. Miałam jeszcze 15 minut. Trzeba przyznać, że tempo to ja mam niezłe. Poszłam do kuchni po szklankę wody i wróciłam do taty. Usiadłam obok niego na kanapie.
- A staremu ojcu to już nie przyniosła - westchnął.
- Trzymaj - wcisnęłam mu szklankę i poszłam sobie po drugą.
- Michał, proszę cię. Przecież my się kochamy - usłyszałam szloch Mileny.
- Przykro mi, ale w moim życiu od jakiegoś czasu jest ktoś inny. Jeżeli się już spakowałaś, to prosiłbym cię, żebyś opuściła moje mieszkanie.
- Kocham cię do cholery! Czy to dla ciebie nic nie znaczy !? - darła się na cały głos.
- Kochasz moje pieniądze, a teraz żegnam - wystawił jej walizki z drzwi i czekał aż wyjdzie.
- Jeszcze tego pożałujesz - powiedziała przez zęby i sobie poszła. Usiadłam na kanapie i uśmiechnęłam się do taty.
- Hi five - przybiliśmy piątkę - nie mogłeś przejrzeć na oczy wcześniej ? - westchnęłam.
- Julka, przecież wiesz, że..
- Dobra, nieważne. Ważne, że się jej pozbyłeś. Co planujesz z Dagmarą ? - spojrzałam na niego zaciekawiona. I w tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Leć. Książę czeka - zaśmiał się. Dałam mu buziaka w policzek i wystartowałam do drzwi.
- Cześć - moim oczom ukazał się Maciek z różą w ręku.
- Hej - cmoknęłam go w policzek.
- To dla ciebie - uśmiechnął się nieśmiało.
- Dziękuję, jest śliczna - powąchałam kwiat - wejdź - gestem dłoni zaprosiłam go do środka.
- To ja was zostawię.
- Przecież my zaraz wychodzimy - spojrzałam na niego przygaszonym spojrzeniem. Wzięłam wazon, nalałam wody, włożyłam różę i postawiłam go na stole - idziemy ?
- Jasne - uśmiechnął się atakujący - To cześć - zwrócił się do taty.
- Uważaj na nią - usłyszałam za sobą. Wywróciłam teatralnie oczami. Z początku czułam się strasznie skrępowana. A cisza, która panowała między nami wcale nie pomagała.
- Jak tam główka - zaśmiał się Maciek.
- Dobrze - uśmiechnęłam się sarkastycznie - gdzie idziemy ?
- Prosto przed siebie - wzruszył ramionami. W dalszym ciągu szliśmy skrępowani. Heh. Jednak po alkoholu łatwiej przełamać barierę. Bezwiednie skierowaliśmy się na Plac Narutowicza, co nie było zbyt mądrym posunięciem.
- O mój Boże, patrz! Muzaj! - wokół nas zrobiło się zbiorowisko - można autograf ?
- A ja zdjęcie bym chciała - i bla, bla, bla. Chyba was dziewczynki pojebało. Nie widzicie, że on jest tu ze mną ?
- Jasne - uśmiechnął się Maciek.
- To ja ci nie będę przeszkadzać - powiedziałam i odeszłam. Nawet nie zauważył, miło. Usiadłam na ławce. Wokół niego było coraz więcej ludzi, a raczej fanek. Wiem, że mnie z nim nic nie łączy. To znaczy po za tym, że się przyjaźnimy, ale jestem cholernie zazdrosna. Przecież on tu przyszedł ze mną, a od jakichś 30 minut interesuje się tylko i wyłącznie tymi laskami. Do moich oczu zaczęły napływać łzy. Czułam się strasznie. Może powinnam sobie stąd iść ? Do dupy to wszystko. Spojrzałam jeszcze raz w tamtym kierunku. Moje spojrzenie zetknęło się z jego. Uśmiechnął się przepraszająco i wrócił do rozdawania autografów i pozowania do zdjęć. Ale w sumie. Dlaczego ja mam być zazdrosna. Można to jakoś wykorzystać. Uśmiechnęłam się szyderczo, otarłam policzki i wstałam Podeszłam do grona fanek i przecisnęłam się między nimi. Poczekałam aż zrobi sobie kolejne zdjęcie i zanim któraś zdążyła do niego wystartować, znalazłam się obok niego i złapałam go za rękę.
- Chodź kochanie - powiedziałam, po czym wpiłam się w jego wargi. Hotki momentalnie się rozeszły - Przepraszam, nie powinnam, ale zanudziłabym się tam na śmierć - uśmiechnęłam się zawstydzona.
- Nie ma sprawy kotku - objął mnie w pasie i delikatnie musnął moje usta.
- Wariat - zaśmiałam się. Usiedliśmy na ławce. Atmosfera się rozluźniła. Chyba nawet trochę za bardzo. Śmialiśmy się praktycznie ze wszystkiego. Zrobiliśmy małą rundkę po okolicy i wróciliśmy na plac. Ludzie patrzyli na nas, jakbyśmy coś wciągali. Ale olać ludzi. Przecież co im do tego. Nie każdy musi coś brać albo pić, żeby się świetnie bawić, aczkolwiek wszystko jest dla ludzi. Ten Geniusz wziął mnie na barana i wbiegł w sam środek fontanny.
- Maciek! - pisnęłam przez śmiech - Zwariowałeś ?
- Na twoim punkcie - postawił mnie na ziemi i spojrzał mi w oczy - mogę ? - zapytał patrząc na moje wargi.
- Głupek - pokazałam mu język. Złapał mnie w pasie. Stałam do niego tyłem.
- I co teraz ? - wyszeptał mi do ucha. Pomińmy fakt, że w dalszym ciągu staliśmy na środku fontanny.
- Nic - próbowałam się wyswobodzić, jednak na próżno - co mi zrobisz ? - odwróciłam się do niego przodem. Odpowiedzi nie usłyszałam. Maciek tak po prostu po raz kolejny mnie pocałował. Staliśmy  tak dość długo - jak tak mają wyglądać wszystkie kary, to muszę się postarać o większą ilość - zaśmiałam się, kiedy się od siebie oderwaliśmy.
- Zdecydowanie - uśmiechnął się szeroko i pociągnął mnie w stronę mojego domu.
- Jesteś pewny, że chcesz tam iść ? - zapytałam.
- Jasne, czemu nie.
- Yyy, no nie wiem. Chociażby dlatego, że jesteśmy cali mokrzy.. ?
- Oj tam, z cukru nie jesteś, a poza tym w domu się przebierzesz.
- No okej - uśmiechnęłam się. Szliśmy ze splecionymi dłońmi - zawsze chciałam się nauczyć tańczyć walca. - palnęłam nagle.
- Ale jak to ? Przecież interesujesz się tańcem. - spojrzał zaciekawiony.
-  no tak, ale tym szybkim - zaśmiałam się.
- Chcesz to mogę ci pokazać kroki - przystanął.
- To byłby dla mnie zaszczyt - wyszczerzyłam się.
- No to do dzieła - najpierw pokazał mi kroki. Pomińmy fakt, że znajdowaliśmy się na środku ulicy i ludzie z zaciekawieniem patrzyli na nasze poczynania.  W sumie, z każdym kolejnym powtórzeniem kroków byliśmy coraz bliżej mojego domu - Kroki już znasz. Teraz wystarczy spróbować z muzyką - uśmiechnął się i wyjął telefon. Włączył jakąś nieznaną mi piosenkę i wyciągnął rękę w moją stronę - można prosić ? - podałam mu dłoń. Zaczęliśmy tańczyć. Wokół nas zrobiło się zbiorowisko. Ale jakoś nam to nie przeszkadzało. Tańczyliśmy patrząc sobie w oczy i uśmiechając się.

~*~ W tym samym czasie ~*~

- Nie wiedziałam, że Julka umie tak świetnie tańczyć - powiedziała Dagmara patrząc przez okno. Zresztą, sam zobacz - spojrzała na niego.
- Ich zacnych pomysłów nic nie przebije - objął ją w pasie - może do nich dołączymy - poruszył znacząco brwiami.
- Nie psujmy im zabawy - pokazała mu język. 
- Oj tak, młodość rządzi się swoimi prawami - westchnął.
- Pewnie było ci ciężko - odwróciła się do niego przodem.
- Z czym?
- No, wychowywać samotnie dziecko. W dodatku córkę - zarzuciła mu ręce na szyję.
- Szczerze mówiąc to tak. Zawsze myślałem, że to nie będzie takie trudne. Po jakimś czasie jednak zmieniłem zdanie. Ale Julka dorosła, stała się samodzielna. 
- Musisz być dumny - spojrzała w jego niebieskie tęczówki.
- Cholernie - uśmiechnął się.

~*~

Piosenka się skończyła, a co za tym idzie ? Nasz taniec też. Staliśmy nieruchomo patrząc sobie w oczy. Z tego stanu wybiły nas gromkie brawa. Rozejrzeliśmy się dookoła. Ludzie patrzyli na nas z podziwem. Ukłoniliśmy się i pobiegliśmy w stronę domu. Wpadliśmy do środka jak burza. 
- Gdzie wam się tak śpieszy ? - zaśmiała się Dagmara. 
- Boże, co wyście poza tym tańcem robili ? Jesteście cali mokrzy! - wtrącił się tata.
- Właśnie dlatego idę się przebrać - powiedziałam i wbiegłam na schody, ciągnąc Muzaja za sobą. Wpadliśmy do mojego pokoju i wybuchnęliśmy niepohamowanym śmiechem. 
- Przebieraj się - powiedział dając mi buziaka w policzek. Otworzyłam szafę i nie mogłam się zdecydować, co założyć. Maciek siedzący na łóżku, nagle wstał, podszedł do szafy. Przyjrzał się ciuchom i wybrał mi ciemne spodnie i t-shirt z napisem "I <3 VOLLEYBALL". Wcisnął mi ciuchy i wysłał do łazienki. Trzeba przyznać, że to całkiem fajny zestaw. Ubrałam się i spojrzałam w lustro. Całe szczęście, że mam tusz wodoodporny. Rozpuściłam wilgotne włosy i wróciłam do pokoju - no i po co się było tyle głowić ? - zaśmiał się, lustrując mnie od góry do dołu - ślicznie wyglądasz - uśmiechnął się.
- To co robimy ? - zmieniłam temat.
- Możemy iść na lody - powiedział wstając.
- Najpierw idziemy do ciebie, musisz się przebrać. Trener mnie zabije, jak się rozchorujesz. 
- Jak sobie panienka życzy - zaśmiał się, otwierając drzwi - panie przodem. Zeszliśmy na dół.
- Niedługo wrócę - powiedziałam zamykając za sobą drzwi wyjściowe. Była 19. Miałam czas jak zwykle do 22. Cała droga do mieszkania siatkarza minęła nam na żartach.
- Zapraszam do mojego królestwa - powiedział otwierając drzwi.
- Ładnie tu - rozglądałam się dookoła. 
- Rozgość się. Ja zaraz wrócę - podeszłam do stojaka z płytami. Przejrzałam, co ciekawego ogląda. I szczerze mówiąc, tego sie po nim nie spodziewałam. Na większości były nagrane komedie romantyczne. Wybrałam jedną i usiadłam na kanapie  to jak, idziemy ? -zapytał wchodząc do pokoju.
- A może byśmy zostali i coś obejrzeli ? 
- Nie ma sprawy, a co być chciała ? - podałam mu płytę. Na jego policzkach pojawiły się rumieńce.
- Nie wstydź się, to słodkie, jak facet lubi takie filmy - uśmiechnęłam się do niego. Włączył DVD, włożył płytę i puścił film. Usiadł koło mnie.
- Napijesz się czegoś ? - zapytał nagle.
- Wody, jeżeli to nie problem - uśmiechnęłam się lekko.
- Dalej kacyk męczy ? - zaśmiał się. 
- Oj spadaj - uderzyłam go lekko w ramie. Poszedł do kuchni, po czym wrócił z dwiema szklankami, butelką wody i lodami. Po tych lodach zrobiło mi się trochę chłodno. Siatkarz wstał i przyniósł mi swoją klubową bluzę. Założyłam ją i oparłam głowę na jego ramieniu. Ten bez namysłu objął mnie ramieniem. W pewnym momencie strasznie zachciało mi się spać. W sumie, nawet nie wiem, w którym momencie zasnęłam. 

~*~

Spojrzał na nią. Spała jak aniołek. Zerknął na zegarek. 22. Wiedział, że Michał go zabije, jak Julka nie wróci na noc do domu. Ułożył ją więc wygodnie na kanapie, przykrył kocem i sięgnął po jej telefon. Wyszedł na balkon, żeby jej nie obudzić. 
- Julka, do cholery, gdzie ty jesteś.
-  Cześć.
- Maciek ? Stało się coś? - zapytał zdenerwowany.
- Nie, spokojnie. Tylko że oglądaliśmy u mnie film i ona zasnęła.
- Dobra, zaraz po nią przyjadę - westchnął.

Przyglądał się jej. Ona ma w sobie to "coś". coś, co ciągnie go do niej jak do nikogo innego. Z rozmyślań wyrwało go pukanie do drzwi.
- Wejdź - powiedział otwierając - jest w salonie. Michał chwilę później pojawił się w drzwiach z córką na rękach.
- Dzięki, że zadzwoniłeś. Zaczynałem się martwić.. 
- Nie ma sprawy - uśmiechnął się. 
- Do jutra - powiedział wychodząc. Zszedł na dół, położył ją na tylnych siedzeniach i przykrył kocem. Uśmiechnął się pod nosem. Usiadł za kierownicom i ruszył. Dojechał w 10 minut. Wziął ją na ręce i wniósł do domu. Zaniósł do jej pokoju, położył w łóżku i przykrył. 
- Śpij dobrze córciu - pocałował ją w czoło i wyszedł.
- Jesteś świetnym ojcem - Dagmara wtuliła się w jego tors.  
- Dzięki - uśmiechnął się szczerze - ale tak między nami, chciałbym mieć jeszcze jedno dziecko.

______________________________________________________________

Zakończenie dupne. Dłuższy niż ostatnio. Mam nadzieję, że się spodoba  :) 
Trzymamy kciuki dzisiaj! :D Brazylia podaje nam rękę, więc trzeba skorzystać z pomocy. Jaki obstawiacie wynik dzisiejszego meczu ; p ? Do boju Polsko! <3 
Pozdrawiam, Młoda ;)