poniedziałek, 25 listopada 2013

Rozdział XXII

- Słońce, chodź - tata wystawił do mnie rękę. Spojrzałam na niego. Wstałam i tak po prostu się w niego wtuliłam - no już, cichutko - pogłaskał mnie po plecach - będzie dobrze, zobaczysz - pocałował lekko moje czoło - spójrz na mnie - wytarł mi policzki i uśmiechnął się lekko - prędzej czy później przejrzy na oczy i zobaczy, co traci.
- chyba sam w to nie wierzysz - jego niebieskie tęczówki wpatrywały się uparcie w moje.
- gdyby nie powaga sytuacji założyłbym się z tobą - zaśmiał się - chodź - objął mnie w pasie i pociągnął do wyjścia.

~*~

Stałam nad walizką pakując się. Włożyłam do niej ostatnie rzeczy i zasunęłam ją. Usiadłam na łóżku i ze łzami w oczach rozglądałam się po pokoju. W końcu to tutaj przeżyłam 18 lat.. I mimo tego, że chciałam stąd wyjechać, jakiś cholerny głos w głowie mówił mi zostań. Wytarłam policzek, po którym spłynęła łza. Wstałam, zestawiłam walizkę na podłogę i ruszyłam w stronę drzwi. Stanęłam w progu, jedną ręką trzymając klamkę, drugą rączkę od walizki. Ostatni raz ogarnęłam wzrokiem pokój i uśmiechnęłam się pod nosem. Zamknęłam drzwi i wyszłam. Schodząc po schodach przed oczyma stawały mi wszystkie wspomnienia związane z tym miejscem. Zamknęłam za sobą drzwi frontowe. Tata zabrał ode mnie walizkę. Na lotnisku znaleźliśmy się bardzo szybko. Tata z Dagmarą załatwiali wszystko, ja siedziałam sobie wygodnie ze słuchawkami w uszach. Nagle muzyka przestała grać. Wyjęłam telefon.
- Cholera - mruknęłam pod nosem - że też akurat teraz musiał się rozładować - odłączyłam słuchawki, które wraz z telefonem wrzuciłam do plecaka. Obok mnie usiadło jakieś starsze małżeństwo. Strasznie rozpaczali z powodu braku jednego biletu do Rosji. Spoglądałam na nich ukradkiem. Zastanawiało mnie, dlaczego tak późno załatwiali sobie bilety, doskonale wiedząc, że rozchodzą się one jak świeże bułeczki. Z drugiej strony Troszkę im współczułam. Kurcze, dość nietypowa i nieciekawa sytuacja, w której osobiście nie chciałabym się znaleźć.. 

~*~ Dwa tygodnie później ~*~

Odprawa ciągnęła się niemiłosiernie. 
- Julka! - usłyszałam swoje imię. Doskonale wiedziałam, czyj to głos. Mimo to nie odwróciłam się. Tata zrobił to za mnie. Patrzył teraz z lekkim uśmiechem gdzieś za mnie. Następnie przeniósł wzrok na mnie. Stałam jak sparaliżowana. Zaciekawione spojrzenia ludzi jeszcze bardziej mnie przytłaczały - porozmawiajmy - usłyszałam obok swojego ucha. Poczułam jego ciepły oddech na mojej szyi. Przymknęłam lekko oczy i opanowałam się. Teraz, kiedy jakoś sobie to wszystko poukładałam, on tak po prostu się pojawia i chce porozmawiać.. Nie ma mowy. Nie zaszczyciłam go nawet spojrzeniem. Ruszyłam wolnym krokiem przed siebie. 
- Przykro mi, nie może pan dalej przejść.. - jeden z pracowników lotniska go zatrzymał. 
- Tylko 5 minut.. - doszedł do mnie jego błagalny ton. Tego się nie spodziewałam. Zaczęłam modlić się, żeby ten gościu w "pracowniczym mundurku" był asertywny i mu odmówił. Ten jednak nie stał po mojej stronie. Chwilę później wpatrywałam się w miarowo unoszącą się klatkę piersiową Muzaja. 
- Julka.. - odgarnął niesforny kosmyk włosów opadający na moją twarz. 
- Zostaw mnie - chciałam go wyminąć.Ten jednak skutecznie mi to uniemożliwił. Łzy ponownie cisnęły mi się do oczu. Spojrzałam w bok. Zetknęłam się z pytającym spojrzeniem taty. Pokiwałam lekko głową. 
- Wcale tak nie myślę. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Próbowałem o tobie zapomnieć, ale nie potrafię. Już nawet nie pamiętam, przez co ta cała szopka.. - spojrzałam na niego - nie przestawaj - wyszeptał. 
- nie przestawaj co ? - spytałam obojętnie. Mimo to, coś we mnie drgnęło.
- patrzeć mi w oczy - uśmiechnął się lekko. Nie wiedziałam co zrobić, ani co powiedzieć, więc po prostu spuściłam głowę w dół i wpatrywałam się w czubki swoich butów -  Julka.. - ujął moją twarz w dłonie i zmusił, żebym na niego spojrzała. Kiedy uniosłam głowę, po policzkach spłynęły mi łzy. Wytarł je i po prostu ogarnął mnie ramionami. Nie protestowałam. Wciągałam do płuc jego zapach. Brakowało mi tego zapachu, tej bliskości, dotyku. Brakowało mi JEGO. Odsunął się lekko ode mnie i znów spojrzał mi w oczy - nie uciekaj przede mną - powiedział i uśmiechnął się lekko.  
- Maciuś.. - powiedziałam cicho. Na jego twarzy pojawił się jeszcze szerszy uśmiech. 
- Czekałem na to od dłuższego czasu.. - przymknął lekko powieki. 
- A czego jeszcze ci brakowało ? - spojrzałam zaciekawiona na bruneta. 
- Tak najbardziej to pewnej, małej, pięknej istotki.. - dźgnął mnie lekko w bok. Mój pisk rozniósł się po całym lotnisku. Oboje zaczęliśmy się śmiać.
- No pocałuj ją wreszcie! - domagał się któryś z pasażerów. Siatkarz spojrzał mi w oczy, odgarnął włosy i uśmiechnął się speszony. 
- Kocham cię - wyszeptał i musnął delikatnie moje wargi. 
- Ja ciebie też - przejechałam dłonią po jego ciepłym policzku. Granica między naszymi twarzami znów się zmniejszyła. Przygryzłam lekko dolną wargę. Spojrzałam na nasze dłonie, które właśnie się splatały. Uśmiechnęłam się pod nosem. Kiedy podniosłam głowę, jego twarz była kilka milimetrów od mojej. Świat przestał istnieć. Byliśmy tylko my. Spojrzałam na jego lekko rozchylone wargi. Uśmiechnęłam się i wpiłam się w nie. Tym razem pocałunek był stanowczy. Skoczyłam na Maćka, oplatając go w pasie nogami. Trwaliśmy tak chwilę w tym romantycznym uniesieniu, z którego wyrwał nas odgłos braw i gwizdów. Oderwaliśmy się od siebie. Poczochrałam go lekko i zeskoczyłam na ziemię. 
- Chodź - złapałam go za rękę i pociągnęłam w stronę taty. Przytuliłam się do niego mocno. 
- Mówiłem - wyszeptał mi do ucha i wręczył mi bilet do ręki - idź go oddaj i leć - uśmiechnął się. 
- Mówisz poważnie ? - zapytałam zdziwiona.
- Tylko uważaj na siebie, dziadkiem to ja jeszcze nie chcę być.. - puścił mi oczko.
- Zabawne - uderzyłam go lekko w ramię.
- A co do tego.. - Dagmara wtrąciła się do rozmowy. Poczułam jak moje biodra oplatają silne ramiona Maćka - chciałabym wam o czymś powiedzieć.. - speszona spojrzała na podłogę - jestem w ciąży. 
- Będę miała brata ?! - krzyknęłam zaskoczona. 
- Albo siostrę - uśmiechnęła się z ulgą. Pewnie spodziewała się innej reakcji. Uściskałam ją mocno.
- Gratuluję - szepnęłam. 
- Nie chciałbym przerywać tej prześlicznej rodzinnej sceny.. - upomniał się koleś w " mundurku "
- Idźcie, bo wam samolot ucieknie - zaśmiałam się. Spojrzałam w bok, gdzie stało to samo starsze małżeństwo, które nie załapało się na niego. Wzięłam od taty bilet, podeszłam do nich i z uśmiechem na ustach wręczyłam kawałek papieru. 
- Słyszałam jak państwo wcześniej rozmawiali.. Ja i tak zostaję tutaj, a szkoda, żeby bilet się zmarnował - spojrzałam z uśmiechem na Maćka. Zostawiłam ich osłupiałych. Maciej ciągnął moją walizkę. Po chwili nasz dłonie się splotły. 20 minut później siedziałam wygodnie w jego samochodzie. Mimo tego wszystkiego dalej się przejmowałam. Cały czas miałam wrażenie, że siatkarz ma przed oczyma tą scenę z mieszkania Roberta. 
- Przestań - powiedział nagle. 
- Hm ? - spojrzałam na niego zdezorientowana.
- Przestań o tym myśleć - spojrzał na mnie, po czym przeniósł wzrok na jezdnię.
- Ale ja wcale nie.. 
- Przecież widzę - westchnął. Rozejrzał się i zjechał na pobocze - słuchaj - ujął moją dłoń w swoją - jeżeli ja potrafię zapomnieć, to ty też - uśmiechnął się. 
- ale ja chyba nie potrafię.. - spuściłam wzrok.
- Potrafisz - nachylił się i pocałował mnie lekko. 
- Jesteś cudowny wiesz ? - zaśmiał się pod nosem - Zastanawiam się, czym sobie zasłużyłam na takiego chłopaka.. 
- Czymś na pewno - pokazał mi język i włączył się do ruchu. Po długiej i wyczerpującej drodze, znaleźliśmy się przed jego mieszkaniem. 

_______________________________________________

Aż mi za słodko... W zasadzie to wszystko miało potoczyć się inaczej, ale niech będzie XD 
rozdział dedykuję Zuzi <3333 
do następnego ; ) 

niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział XXI

Odjechał. Tak po prostu. Bez wysłuchania mojej wersji wydarzeń. W zasadzie, czemu ja się dziwię. Usiadłam bezradnie na krawężniku i dalej płakałam. Czułam się jak pierwsza lepsza. On ma racje. Po co mu to wszystko wmawiałam ? Jestem zimną suką. To jedyne zdanie, które krąży teraz w mojej głowie. Po długim czasie postanowiłam wrócić do domu. Ludzie patrzyli na mnie jak na jakieś straszydło. Świetnie muszę wyglądać, nie ma co. Ale jakoś mnie to nie obchodzi. Szłam tak cała rozmazana, na boso, bo moje nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Otworzyłam drzwi, w których w ułamku sekundy pojawił się tata.
- Czy ty jesteś normalna?! Mogłaś chociaż zadzwonić! - spojrzał na mnie i złość zamieniła się w troskę - Boże, co się stało ? - podszedł do mnie i chciał mnie przytulić.
- Nie teraz - znowu wybuchnęłam płaczem. Wbiegłam po schodach i skierowałam się do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko. Na głowę nałożyłam poduszkę, żeby choć trochę stłumić płacz. Po długim czasie trochę się uspokoiłam. Jeżeli można to tak nazwać.. Wzięłam telefon. Postanowiłam do niego zadzwonić, co jak się okazało było głupim pomysłem.Oczywiste było, że nie odbierze.. Po kilku próbach wyłączył telefon. Nie dziwię mu się.. Siedziałam na łóżku tempo patrząc się w ścianę. Do moich oczu znowu zaczęły napływać łzy. Wstałam więc i wolnym krokiem schodziłam na dół.
- Kiedy chcesz jej powiedzieć ? - zapytała Dagmara.
- Widziałaś w jakim jest stanie ? Wydaje mi się, że to nie najlepszy moment..
- Powiedzieć o czym ? - zeszłam kilka schodków i patrzyłam na zakłopotanego ojca.
- Chodź, usiądź - westchnął ciężko.
- Więc ? - spojrzałam na niego.
- Dostałem propozycję z innego klubu.. - widziałam, że był zdenerwowany.
- Super, kiedy wyjeżdżamy ? - uznałam to za świetną ucieczkę od tego wszystkiego. Wiem, że nie jest to dobre i dojrzałe rozwiązanie, ale w tym momencie najlepsze.
- Co jest z Tobą ? - tata spojrzał na mnie jak na kosmitę - gdybym powiedział Ci o tym wczoraj, wydarłabyś się na mnie i stwierdziła, że nigdzie nie jedziesz..
- To skomplikowane - wymamrotałam, a przed oczyma znów stanął mi Maciek, odjeżdżający sprzed mieszkania Roberta. Do moich oczu napłynęły mi łzy, które nie sposób było ukryć. Spuściłam więc głowę i zamknęłam oczy.
- Julka - Dagmara podeszła do mnie przytuliła mnie mocno.
- Co się stało ? - tata usiadł z drugiej strony.
- Pokłóciłam się z Maćkiem. Nie pytajcie o co, proszę - wyszeptałam.
- ale wiesz, że wyjazd nie jest rozwiązaniem ? Przecież prędzej czy później się pogodzicie.
- Nie tato, tym razem nie będzie happy end`u - spojrzał na mnie zdziwiony.
- Zdradziłam go okej ?! - nie wytrzymałam. Oboje patrzyli na mnie z przerażeniem. Założyłam buty, kurtkę i wyszłam trzaskając drzwiami.

~*~ 

- Cholera, ma wyłączony telefon - powiedział nerwowo. 
- Dziwisz mu się ? - spytała spokojnie Dagmara - słuchaj Misiek, daj mu to wszystko przemyśleć. Obojgu potrzeba czasu. 
- Nie wiem co bym bez ciebie zrobił - przytulił ją mocno. W tym momencie jego komórka się rozdzwoniła. Spojrzał na wyświetlacz - Muzaj - przeczesał nerwowo włosy i nacisnął zieloną słuchawkę.
- Dzwoniłeś ? 
- Tak.. Słuchaj, możemy pogadać ? 
- Jasne, co jest ?
- To nie na telefon.. - westchnął ciężko - mógłbyś przyjechać ? 
- Jest w domu ? - zapytał obojętnie.
- Nie, wyszła.
- Zaraz będę - powiedział i rozłączył się. Po 15 minutach siedział już na kanapie. Patrzył tempo przed siebie. 
- Napijesz się czegoś.
- Do rzeczy Michał.. - westchnął i schował twarz w dłonie. Wiedział, czego ma dotyczyć rozmowa.. Podniósł głowę i pierwsze co rzuciło mu się w oczy to ich zdjęcie, które stało na komodzie. Winiarski podążył wzrokiem w stronę, gdzie patrzył Maciek. 
- Nie wiem, co się stało - skłamał - nawet nie protestowała jak powiedziałem jej, że chciałbym przyjąć ofertę z Rosji. 
- Powiem ci coś, nie obraź się, ale ta dziewczyna jest dla mnie kompletnym zerem i na prawdę..
- Nie udawaj, że cię to nie obchodzi, bo nie da się przestać kogoś od tak. 
- Być może, ale nawet jeżeli dalej ją kocham, to nie chce jej znać - po tych słowach usłyszeli trzask drzwiami. Weszła do salonu cała zapłakana - pójdę już.

~*~

- Powiem ci coś, nie obraź się, ale ta dziewczyna jest dla mnie kompletnym zerem i na prawdę..
- Nie udawaj, że cię to nie obchodzi, bo nie da się przestać kogoś od tak.
- Być może, ale nawet jeżeli dalej ją kocham, to nie chce jej znać - po tych słowach usłyszeli trzask drzwiami. Weszłam do salonu. Po moich policzkach spływały łzy - pójdę już - wstał i wyszedł. Nawet na mnie nie spojrzał.
- Czego chciał ? - spytałam szeptem. Odpowiedzi nie dostałam. Spojrzałam na ojca.
- Spróbuj z nim porozmawiać.
- Z kompletnym zerem przecież nie będzie się zadawał - uśmiechnęłam się sarkastycznie i pobiegłam na górę.

~*~ Tydzień później ~*~

Emocje powoli opadały. Tata mówił mi, że Maciek też zaczyna patrzeć na to wszystko inaczej. Postanowiłam się przełamać i iść z nim pogadać. W końcu to ja spieprzyłam. Kiedy weszłam na halę Skrzaty kończyły trening. Maciek stał tyłem. Do wejścia, więc nie widział mnie. Reszta siatkarzy nagle się ulotniła. Zostaliśmy we dwoje. 
- Możemy pogadać ? - zapytałam niepewnie. Odwrócił się. Jego smutne oczy spojrzały w moje. 
- Chyba nie mamy o czym - wrócił do zbierania swoich rzeczy. 
- Maciuś.. - do moich oczu zaczęły napływać mi łzy. 
- Nie mów tak do mnie - powiedział sucho. 
- Ale.. 
- Nie Julka, nie ma żadnego "ALE".
- Byłam pijana do cholery, nie rozumiesz tego ? 
- To nie jest wytłumaczenie. 
- Maciek.. Ja cię kocham.
- No to muszę ci powiedzieć, że świetnie to okazujesz.. - zaśmiał się pod nosem. 
- Co mam zrobić żebyś mi wybaczył ? - spytałam pociągając nosem. 
- Nic - zawiesił na chwilę głos - po prostu zniknij z mojego życia. Dla mnie jesteś już nikim - powiedział i wyszedł. Odprowadziłam go wzrokiem. Oparłam się o bandy i zjechałam do parteru i płakałam. Po raz kolejny. 

~*~

- Nic - zawiesił na chwilę głos - po prostu zniknij z mojego życia. Dla mnie jesteś już nikim - powiedział i wyszedł. Czuł na sobie jej spojrzenie, jednak nie odwrócił się ani razu. Nie chciał jej pokazać, że płacze. Wcale tak nie myślał. Chciał, żeby było jak dawniej. I może nawet umiałby jej wybaczyć. Jednak jest jeszcze za wcześnie. Rany są zbyt świeże.. 


"a jeśli pójdzie coś nie tak i siebie znać nie będziemy już nie powiem jak mi Ciebie brak, bo nie ma takich słów"

______________________________________________

Moja chora psychika przechodzi samą siebie ostatnio.. :D 
Ale ten, chyba nie jest jeszcze tak źle. ;p 
przynajmniej mam taką nadzieję XD
Do następnego ;*

czwartek, 7 listopada 2013

Rozdział XX

~*~
 
Nawet się nie obejrzałam kiedy ten tydzień minął. Stałam przed szafą i szukałam czegoś odpowiedniego na urodziny Roberta. Po długim namyśle postawiłam na małą czarną. Wzięłam szybki prysznic. Wysuszyłam i wyprostowałam włosy. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze.
- Robisz to dla Roberta. Posiedzisz godzinę i wrócisz do domu - powiedziałam do siebie. Wcale nie chciałam tam iść. Okej, Robert to mój przyjaciel, ale nie mam ochoty na imprezy. Tym bardziej, że Maciek i tata mają dzisiaj mecz. Oni będą wylewać pot na boisku, a ja mam się dobrze bawić ? Nie ma takiej opcji. Weszłam do pokoju, założyłam sukienkę i szpilki. Złapałam płaszcz torebkę i wyszłam z domu. 20 minut później byłam już na miejscu. Westchnęłam cicho i zapukałam.
- Julka! - przytulił mnie mocno - wejdź, rozgość się - pomógł mi zdjąć płaszcz.
- Pomóc ci w czymś? - zapytałam poprawiając włosy.
- Nie ma takiej potrzeby, wszystko jest już gotowe, zaraz przyjdzie reszta - uśmiechnęłam się do niego lekko i usiadłam na kanapie - ślicznie wyglądasz - usadowił się obok mnie.
- Ty też niczego sobie - w tej chwili rozległo się pukanie do drzwi.
- Wybacz - poszedł otworzyć. W zasadzie nikogo oprócz Roberta tutaj nie znam. Fajnie. Zapowiada się ciekawie. On oczywiście na początku zajmował się pozostałymi, a że ja jestem nieśmiała w takich sytuacjach.. Oczywiście siedziałam sama. Spojrzałam na zegarek. Minęła godzina. Jeszcze z pół i idę. Wypiłam kilka drinków, więc lekko szumiało mi w główce. Stwierdziłam, że siedzenie tutaj już nie ma sensu. Wstałam, poprawiłam sukienkę i skierowałam się do wyjścia. Zaczęłam zakładać płaszcz, kiedy ktoś za mną złapał mnie w pasie.
- A pani gdzie się wybiera ?
- Robert, jejku straszysz człowieku - uśmiechnęłam się do niego lekko. Odwrócił mnie w swoją stronę.
- To gdzie idziesz ? - spojrzał na mnie smutno - przecież impreza dopiero się rozkręca - odgarnął niesforny kosmyk włosów z mojej twarzy.
- Do domu - stwierdziłam.
- Nigdzie nie idziesz - zaczął ściągać mi płaszcz. Kiedy już to zrobił odwiesił go na wieszak i pociągnął mnie w stronę salonu. Z głośników poleciała jakaś wolna piosenka - w ramach przeprosin za nieudolną próbę ucieczki z moich urodzin, musisz ze mną zatańczyć - położył moje ręce na swoich ramionach i złapał mnie w biodrach. Kołysaliśmy się lekko w rytm muzyki. Co chwila napotykałam ciekawe spojrzenia pozostałych gości Roberta. Piosenka się skończyła. Od tej pory Robert nie odstępował mnie nawet na krok. Wręcz przeciwnie. Był chyba nawet zbyt blisko. Niestety alkohol sprawił, że miałam na to kompletną olewkę. Przecież tylko się przyjaźnimy.
- Jesteście parą ? - ktoś, bo nawet imienia już nie pamiętam, spytał się nas o to.
- My, parą ? - zaczęłam się śmiać jak głupia.
- Przyjaciółmi - Robert, który praktycznie cały czas trzymał mnie w swoich ramionach dał mi całusa w policzek. Zrobiło się dość niezręcznie, więc przeprosiłam towarzystwo i poszłam do łazienki. Usiadłam na krawędzi wanny. Spojrzałam na swoje spojrzenie w lustrze. Oczy przepite. Świetnie. Westchnęłam ciężko. Chyba straciłam poczucie czasu, bo ktoś zapukał do drzwi.
- Julka, wszystko w porządku ? - doszedł do mnie głos Roberta. Nic nie jest w porządku cholera no. Zjechałam z wanny na podłogę. Brzmiało to chyba tak jakbym upadła. Nic dziwnego, że Robert się wystraszył i wszedł do środka. Doskoczył do mnie.
- Nic mi nie jest przecież - spojrzałam mu w oczy i uśmiechnęłam się lekko. No i ten tego.. Tak jakoś wyszło, że zaczęliśmy się całować. Trzeba przyznać, że całuje świetnie. Wiem, że nie powinnam.. Alkohol jednak zrobił swoje..
- Robert.. - przerwałam.
- Okej - podniósł się, podał mi rękę. Wyszliśmy z łazienki. Połowa już się ulotniła. Ale impreza trwała dalej. Robert usiadł na kanapie. Głowę schował w dłoniach. Postanowiłam, że zacznę się zbierać. Po raz kolejny chciałam założyć płaszcz, i po raz kolejny Robert mi to uniemożliwił.
- Nigdzie nie idziesz w tym stanie i o tej godzinie. Jest środek nocy.
- Proszę cię - odwróciłam się do niego - oddaj mi płaszcz.
- Nie - wziął płaszcz, zniknął za drzwiami jednego z pokoi, po czym wrócił bez niego. Świetnie.. Westchnęłam ciężko. Spojrzałam na niego. Uśmiechnął się łobuzersko i usiadł na kanapie. Zdjęłam szpilki, bo nogi już dawały o sobie znać. Usiadłam obok niego.
- Przepraszam.
- Za co ? - spojrzałam na niego zdziwiona.
- Za pocałunek, nie powinienem.
- Dobra, było minęło. Nie wracajmy do tego okej?
- Powiesz Maćkowi ? - i tutaj jestem w dupie. Z jednej strony nie chce go denerwować, z drugiej i tak się dowie..  Westchnęłam.
- Nie wiem - rzuciłam. Wstałam i weszłam do pierwszego lepszego pokoju. Okazało się, że była to sypialnia Roberta. Położyłam się. Byłam już strasznie zmęczona. Mimo to nie mogłam zasnąć. Jakiś czas później ktoś wszedł do pokoju i położył się obok mnie. Zgaduję, że to Robert. Zaczął głaskać mnie po policzku. Uśmiechnęłam się lekko. Otworzyłam oczy i spotkałam się z smutnym spojrzeniem Roberta. Nie wiem czym się wtedy kierowałam.. Przyciągnęłam go do siebie i zaczęłam całować. Chwile później moje ręce znalazły się pod jego koszulą. Pomogłam mu ją zdjąć. On nie pozostał mi dłużny. Moja sukienka leżała gdzie obok jego koszuli i spodni. Nie jestem z tego faktu dumna. Jest mi cholernie wstyd. Zdradziłam Maćka. Ze łzami w oczach zasnęłam. Jednak nie na długo.. Obudził nas dzwonek do drzwi. Robert zerwał się, założył szybko bokserki i jakąś koszulkę i poszedł otworzyć.
- Cześć stary, jest u Ciebie Julka ? - doszedł do mnie głos Maćka.
- Cholera - szepnęłam. Z tego wszystkiego nie wiem jak, zrzuciłam lampkę stojącą na szafce przy łóżku. W ułamku sekundy w drzwiach pojawił się Maciek. Uśmiech momentalnie zniknął z jego twarzy. Spojrzał na mnie, zakrywającą się kołdrą, ubrania moje i Roberta leżące na ziemi i znowu na mnie - to nie tak jak myślisz..  - zaczęłam ze łzami w oczach.
- Chyba kurwa śnię - uderzył w pięścią w ścianę - to jak ? może mi wytłumaczysz do cholery?! - w tym momencie krzyczał.
- byłam pijana, nie wiedziałam co robię - mówiłam przez płacz.
- dobra, oszczędź mi tego. Po co to całe gadanie, że nigdy mnie nie zdradzisz ? Nie pokazuj mi się więcej na oczy okej ? - odwrócił się - ty tym bardziej - burknął na Roberta stojącego nadal przy drzwiach. Maciek wyszedł trzaskając drzwiami.
- Zajebiście - podniosłam się z łóżka, ubrałam w pośpiechu, przeczesałam szybko włosy i założyłam szpilki - możesz oddać mi mój płaszcz? - warknęłam. Ten bez słowa wyjął go z szafy i podał mi.
- Przepraszam - powiedział. Spojrzałam na niego. Otworzyłam drzwi i wybiegłam za Maćkiem. Siedział w samochodzie. Płakał. Zupełnie jak ja. Kiedy zorientował się, że idę w jego kierunku, zapalił silnik i tak po prostu odjechał.

____________________________________________

No.. Taki troszkę mało optymistyczny, ale ważne, że jest ;)
Czekam na Waszą opinię. ;*  Do następnego. Młoda ;p