poniedziałek, 28 października 2013

Rozdział XIX

~*~ pół roku później ~*~
 
  
Z moją nogą już wszystko okej. Wróciłam do treningów, jestem w pierwszej szóstce na zawodach. Teraz został nam tylko półfinał i jeżeli będzie nam to dane, finał. Siedziałam na płycie boiska, rozciągając się. Spojrzałam na trybuny, które powoli się zapełniały. Oczywiście nie zabrakło na nich Maćka, taty, Roberta, no i Dagmary. Moje podejrzenia co do niej okazały się nieprawdziwe. I choć trudno mi było zaakceptować to, że w dalszym ciągu jest z moim tatą, musiałam to zrobić. Najważniejsze, że tata jest szczęśliwy. Uśmiechnęłam się do nich. Rozgrzewka z piłkami, gwizdek sędziego, i zaczynamy. Na początku nie szło nam za dobrze. Zbyt dużo błędów własnych, słabe przyjęcie, ataku prawie wcale. Później jednak wzięłyśmy się w garść. Wygrałyśmy ten mecz. Jesteśmy w finale! Maciek przeskoczył barierki i wbiegł na płytę boiska.
- Gratuluj kochanie - pocałował mnie delikatnie.
- Dziękuję - powiedziałam między pocałunkami.
 
 
~*~
 
 
- Powinnaś chyba odpocząć przed jutrem ? - tata usiadł koło mnie na kanapie.
- I tak nie zasnę - uśmiechnęłam się lekko.
- Ciekwe po kim masz taki talent - wyszczerzył się.
- Ta, też się zastanawiam - dźgnął mnie w bok. Wstałam i podeszłam to Maćka i Roberta. Powiem szczerze, że nie pomyślałabym, że Maciek aż tak bardzo będzie się starał. Wydaje mi się nawet, że polubił Roberta na prawdę.
- Dobra chłopaki, nie chciałabym was wyganiać, ale...
- Okej, nie ma sprawy - uśmiechnęli się.
- Idź odpocząć - Powiedział Robert przytulając mnie. Pożegnałam się z Maćkiem i wyszli. Zamknęłam za nimi drzwi i weszłam na górę .

 
~*~ Następnego dnia ~*~
 
 
Stałam na płycie boiska. Przegrywałyśmy w setach 0 do 2. Świetnie nam idzie nie ma co.. Ech. Trener bierze czas.
- Dobra dziewczyny, spokojnie. Teraz postarajcie się wygrać seta, a później walczymy dalej. Grajcie tak, jakby to był początek meczu. Dacie radę ?
- Tak trenerze! - krzyknęłyśmy. Ruszyłyśmy na boisko z taką energią, jakbyśmy to my wygrywały. W trzecim secie skopałyśmy im tyłki. W 4 zresztą też. No.. i złoty set.. To w nim przeżyłam najgorsze chwile w moim życiu.. Jedyne co z niego pamiętam to to, że wynosili mnie z hali na noszach.. Później słowa lekarza, że jak z tym nie skończę, to wyląduję na wózku inwalidzkim. W ułamku sekundy moje życie runęło..
 
 
~*~ Rok później ~*~
 
Żyję. Tylko to nie jest już to samo. Od tamtego dnia minął rok. Teoretycznie wszystko okej. Praktycznie ? Jest chujowo. Staram się odciąć od tego świat, który kiedyś był moim życiem. Nie chodzę na mecze, nie zbliżam się do hali, nie ćwiczę na wf.. Wolałabym nie mieć nic wspólnego z tym pięknym sportem.. I tutaj jest haczyk. Przecież mój tatuś jest siatkarzem, mój chłopak też. Większość przyjaciół też.. I jak tu żyć ? Codziennie wieczorem płaczę. Mimo, że minęło już tyle czasu, w dalszym ciągu nie mogę się z tym wszystkim pogodzić.
 
 
~*~
 
Leżałam sobie w swoim pokoju, kiedy nagle w drzwiach pojawił się Maciek i Robert. Uśmiechnęłam się do nich.
- Co wy tu robicie ? - przywitałam się z nimi.
- Pomyśleliśmy, że zrobimy Ci niespodziankę -  Ten pierwszy pocałował mnie lekko. Posiedzieliśmy trochę, pośmialiśmy się. Ale Maciek miał zaraz popołudniowy trening, więc oboje zaczęli się zbierać.
- A właśnie, byłbym zapomniał. Chciałem was zaprosić na moje urodziny - powiedział Robert.
- Kiedy ? - spytał zaciekawiony Maciek.
- W przyszłą sobotę.
- Mam mecz.. - pokręcił lekko głową - ale ty powinnaś iść - spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Nie.. Przepraszam Robert, ale nie mam ochoty na imprezę..
- Chyba mi tego nie zrobisz? - Robert spojrzał na mnie niczym kot ze Shreka.
- Nie obraź się, ale zrobię.. - przytuliłam go.
- Powinnaś się trochę rozerwać - stwierdził Maciek.
- Jestem za.
- Dobra - westchnęłam.
 
_____________________________________________
 
Chyba powoli kończymy bloga.. Nie wiem sama. Jakoś nie mam już na niego pomysłów.. Mam nadzieję, że się podoba ;) dedykacja dla Zuzi <3 Zdasz jasne :D ?



środa, 16 października 2013

Rozdział XVIII

~*~
 
Weszliśmy na halę w dalszym ciągu trzymając się za ręce. Mimo tego, że się pogodziliśmy, cały czas czułam się źle z tym wszystkim. Może to przez to, że emocje jeszcze nie opadły. Nie wiem. Tata spojrzał w naszym kierunku i uśmiechnął się lekko. Odwzajemniłam uśmiech i usiadłam na trybunach. Maciek wrócił do treningu. Co chwilę jednak patrzył na mnie i uśmiechał się. Zastanawiałam się czy faktycznie przeszła mu ta jego zazdrość. Przecież to niemożliwe, żeby w jednej sekundzie zmienił swój punkt widzenia. Spojrzałam na zegarek. Wypadałoby zbierać się na rehabilitację.
- Cześć wam - pomachałam im. Wstałam i skierowałam się do wyjścia. Szłam powolnym krokiem, nieco utykając. Ból się nasilił. Za bardzo nadwyrężyłam nogę. Nie wiem, jak wytrzymam kolejne 2 godziny ćwiczeń.. Rozejrzałam się, strasznie mały ruch, jak na tą ulicę.. Nagle obok mnie pojawiło się auto. Kierowca zwolnił i odsunął szyby.
- Cześć Maleńka.
- A weź spier.. Robert ? - spojrzałam na rozbawionego chłopaka.
- Ja tu chcę być miły, a ty do mnie z takimi tekstami wyjeżdżasz.. - zrobił minę smutnego psiaczka.
- Przepraszam - uśmiechnęłam się speszona.
- Podwieźć cię gdzieś ? - spojrzałam na zegarek. Doszłam do wniosku, że jak będę szła w tym tempie to najzwyczajniej w świecie nie zdążę. Otworzyłam drzwi i wsiadłam do samochodu - to gdzie jedziemy ?
- na rehabilitację - powiedziałam witając się z nim.
- mam nadzieję, że nie miałaś przeze mnie kłopotów.. - spojrzał na mnie smutny.
- nie, było tak źle - skłamałam. No, bo co mu powiem? "Tak Robert, pokłóciliśmy się przez ciebie"? Raczej nie. Nie miałabym serca..
- Na pewno ? - spojrzał na mnie niedowierzając.
- Tak geniuszu - dźgnęłam go w bok.
- To dobrze - uśmiechnął się. Chwilę później byliśmy na miejscu.
- Dziękuję - cmoknęłam go w policzek i wysiadłam z samochodu.
- Spoko, jakbyś kiedyś potrzebowała podwózki, to numer masz - puścił mi oczko i odjechał. Weszłam do budynku.
- Dzień dobry pani Julio - recepcjonistka uśmiechnęła się do mnie. "PANI" ? Czy ja wyglądam tak staro.. ?
- Dzień dobry - odpowiedziałam i skierowałam się do szatni. Przebrałam się i weszłam na salę, gdzie czekał na mnie pan Arek. Spojrzał na moją spuchniętą nogę.
- Coś ty dzisiaj robiła ? - pokręcił z niedowierzaniem głową.
- Nic szczególnego.. - unikałam jego wzroku. O wf lepiej wspominać nie będę..  To by było samobójstwo..
- Oj Julka - westchnął. Następne 2 godziny, oprócz ćwiczeń, cały czas drążył, przez co moja noga była dwa razy taka jak zawsze. Oczywiście nieugięta ja udawałam debila. Po zakończonej rehabilitacji, przebrałam się i wyszłam przed budynek. Tam czekała mnie miła niespodzianka.
- Co ty tu robisz - zapytałam.
- Czekam na ciebie - złapał mnie za rękę - musimy dokończyć naszą rozmowę - stwierdził.
- Ja swoje zdanie już wyraziłam.. - spojrzałam na niego kątem oka.
-Wiem, że już to mówiłem, ale przepraszam. Postaram się trochę ogarnąć.
- Mam nadzieję - powiedziałam cicho - chciałabym, żebyś zmienił zdanie o Robercie - stwierdziłam niepewnie. Jego uścisk stał się nieco mocniejszy. Tak jakby bał się, że może mnie stracić.
- Nie wiem czy potrafię - westchnął.
- Maciuś - stanęłam na przeciwko niego, zagradzając mu drogę - wierzę w ciebie - uśmiechnęłam się szeroko i poprawiłam mu kołnierzyk koszuli. Zresztą mojej ulubionej. Uwielbiałam jak ją wkładał. Wyglądał w niej tak seksownie.
- Dobrze - uśmiechnął się - postaram się - musnął delikatnie moje wargi. Czułam, że ten pocałunek był niepewny.
- Co robimy ? - zapytałam patrząc w te prześliczne tęczówki.
- a do której masz czas ?
- w zasadzie to nie wiem. Najpierw poszłabym zostawić tą torbę - wskazałam na moja ramie.
- Boże, przepraszam - powiedział i wziął ją ode mnie - w takim razie chodźmy do ciebie, a później coś się wymyśli - złapał mnie za rękę. Szliśmy w milczeniu. Nie było ono już tak niezręczne, ale jednak.
- Bardzo jesteś na mnie zły za to, że się przyjaźnię z Robertem.. ? - zapytałam nagle.
- Nie, zły nie. Zazdrosny owszem. Bo widzisz, pamiętam jak było z nami.. Nie życzyłem źle tobie i Aleksowi, ale..
- Maciek. Mówiłam ci już - przerwałam mu - Robert to tylko przyjaciel. Nie wracajmy do mnie i Aleksa.
- Też byłem wtedy tylko twoim przyjacielem.. - westchnął.
- Z nami tak nie będzie. Obiecuję ci to - uśmiechnęłam się do niego
- Mam nadzieję - powiedział pod nosem. Chyba miałam tego nie słyszeć, ale coś mu nie wyszło. Weszliśmy do domu. Stwierdziłam, że nie mam siły nigdzie wychodzić, więc postanowiliśmy zostać u mnie. Włączyłam muzykę i opadłam na łóżko.
- Nie wygodnie mi - stwierdziłam patrząc na Muzaja. Niewiele myśląc położyłam mu głowę na nogach. Byłam tak bardzo zmęczona, że nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.
________________________________________________

no cześć ;) rozdział taki o, pisany spontanicznie ;p
mam nadzieję, że nie jest aż taki dupny jak mi się wydaje..
do następnego ;) <3 

wtorek, 8 października 2013

Rozdział XVII

~*~

Obudziłam się z ogromnym bólem głowy. Spojrzałam na zegarek 6. Okej, wypadałoby się podnieść i przyszykować do szkoły. Noga odziwo mnie nie bolała. Spojrzałam na plan. Biologia, matma, polski, wf... Przy tym się zatrzymałam. Pewnie znowu będą grały w siatkę. Przydałoby się wyładować po wczorajszym.. Niewiele myśląc wpakowałam strój do torby i zasunęłam ją. Trudno, najwyżej później będę się zwijać z bólu. Poszłam się ogarnąć, zjadłam szybkie śniadanie i wyszłam. 3 pierwsze lekcje minęły mi bardzo szybko. Weszłam do szatni, usiadłam, wyjęłam strój i zaczęłam się przebierać.
- Prima aprilis czy jak ? - dziewczyny patrzyły na mnie jak na idiotkę. Nawet na nie nie spojrzałam. Po prostu robiłam  swoje. Przyznam, że sama zaczęłam się zastanawiać, czy to dobry pomysł.
- Hahahahaha, serio ? - doszedł do mnie głos Dominiki.
- Tak - burknęłam i wyszłam z szatni. Weszłam do łazienki, stanęłam przed lusterkiem i związałam włosy.
- Dasz radę - powiedziałam patrząc na swoje odbicie. Zadzwonił dzwonek. Wzięłam głęboki oddech. Stałam teraz przed drzwiami na halę. Pchnęłam je lekko. Trener, który jest też moim nauczycielem wf spojrzał na mnie jak na kosmitę.
- Winiarska do cholery, o co tutaj chodzi ? - dziewczyny dalej biegały wokół sali.
- Trenerze, wszystko jest okej. Nie musi się pan przejmować - uśmiechnęłam się lekko i dołączyłam do koleżanek. Za każdym razem, kiedy go mijałam kręcił tylko głową. Doskonale wiedział, że jak się na coś uprę to nie ma szans, żeby zmieniła zdanie.. Po 10 minutach biegu i krótkiej rozgrzewce w miejscu, noga troszeczkę dawała o sobie znać.. Mimo to starałam się tego nie pokazywać. W końcu przede mną jeszcze jedna godzina, to raz, a dwa nie odpuszczę sobie gry, po tak długiej przerwie. To zbyt duże wyrzeczenie. Za bardzo za tym tęskniłam. Trener rozdzielił nas na drużyny i zaczęłyśmy grać. Nie sądziłam, że pamiętam jeszcze jak się odbija piłkę.. A tak na poważnie, jedynym problemem była dla mnie zagrywka z wyskoku i atak.. Mimo wszystko byłam z siebie dumna. Weszłam do szatni i usiadłam. Wyprostowałam nogę. Troszeczkę spuchnęła. Fajnie. Pośpiesznie się przebrałam i poszłam na halę. Kiedy weszłam do Energii, pierwsze co rzuciło mi się w oczy to Maciek, przytulający jakąś laskę. Spojrzałam mu w oczy i minęłam go bez słowa. Nawet głupiego "cześć " nie był wstanie powiedzieć. Fajnie. Nie powiem, że nie, ale trochę mnie to zabolało.. Nawet więcej niż trochę. Dobra, niech mu będzie. Weszłam na górne sektory, usiadłam w rogu. Wyprostowałam nogę. Bolała mnie coraz bardziej. Spojrzałam na rozgrzewających się chłopaków. Zazdroszczę im. Tak cholernie im zazdroszczę. W oczach pojawiły mi się łzy. Do głowy przychodziły mi głupie myśli. A jak już nigdy nie zagram? Na halę weszła nowa przyjaciółka Maćka. Zlustrowałam ją od góry do dołu. Całkiem ładna.. Otarłam policzki, wstałam i zeszłam na dół. Usiadłam koło Wielkiego Brata Miguela i zaczęłam dźgać go w brzuch. On oczywiście nie pozostał mi dłużny, bo zaczął mnie łaskotać. Zaczęliśmy się śmiać. Siatkarze patrzyli na nas, mając niezły ubaw. W końcu niecodziennie tarzam się po parkiecie z Miguelem. Nowa przyjaciółka Maćka co chwila patrzyła na mnie, jakbym jej kanapkę obiecała. Muzaj zresztą też.
- Dobra, stop! - powiedziałam przez śmiech - zajmij się Skrzatami - pokazałam mu język. Wstał, poprawił koszulkę i podał mi rękę.
- Dobra chłopcy, chwila przerwy - odwrócił się do mnie i wyszczerzył się - a my wracamy do naszego zajęcia.
- No chyba nie - pokazałam mu język.
- Ty jesteś Julka tak ? - usłyszałam za sobą słodziutki głosik. Spojrzałam na nią. Okazało się, że to nowa "przyjaciółka" Maćka.
- Zostawię was same - Falasca poczochrał mi grzywkę i odszedł.
- Dzięki - uśmiechnęłam się sarkastycznie.
- Możemy porozmawiać ? - usiadła obok mnie.
- Nie mam ochoty.
- Ale to nie tak, jak myślisz..
- Dobra, skończ, okej ? idź pogadać z Muzajem - wstałam i skierowałam się do wyjścia. Po chwili jednak przystanęłam i obróciłam się w jej stronę - a i powiedz mu, że jest u mnie jego bluza i jak chce to może przyjść ją odebrać - spojrzałam jej w oczy i ruszyłam dalej. Zirytowała mnie. Wyszłam z hali. Usiadłam na murku. Sięgnęłam do torby po tabletki przeciwbólowe i wodę. Noga w dalszym ciągu dawała o sobie znać, a za godzinę na rehabilitację.. Świetnie. W zasadzie, na własne życzenie.. Dobra, silna jestem, dam radę.
- Co ci odbiło ? - z hali wybiegł Maciek.
- o co ci chodzi ?
- dlaczego tak naskoczyłaś na Karolinę ?
- nie naskoczyłam, tylko nie będę rozmawiać z twoją nową "przyjaciółką". Wybacz, ale nie jest mi to potrzebne do szczęścia - Nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Wróć. Może inaczej, miałam ochotę, ale nie w ten sposób, tym bardziej, że do oczu zaczęły napływać mi łzy. Nie chciałam pokazywać mu tego, więc odwróciłam się w drugą stronę i wolnym krokiem ruszyłam przed siebie.
- ale Karolina to moja kuzynka - wybuchnął śmiechem - czyżbyś była zazdrosna? - podbiegł do mnie i odwrócił w swoją stronę. Kiedy zobaczył moje mokre policzki, uśmiech momentalnie zniknął mu z twarzy. Bez słowa mnie przytulił - przepraszam - powiedział cicho.
- tutaj zwyczajne przepraszam nie wystarczy wiesz ? - podniosłam głowę do góry i spojrzałam mu w oczy - nie ufasz mi. Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale to cholernie boli. Na każdym kroku chcesz mnie kontrolować.
- to nie tak - pokręcił głową - po prostu mam świadomość, że kiedyś pojawi się ktoś, kto mi cię zabierze - odgarnął mi włosy z twarzy.
- Doskonale wiesz, że bardzo cię kocham i nie mogłabym tak po prostu cię zdradzić. Ale jeżeli w dalszym ciągu nasz związek ma wyglądać tak, jak w ostatnim czasie to ja podziękuję.
- Przepraszam - schylił się i dał mi całusa w policzek. Spojrzałam mu w oczy i niepewnie złapałam za rękę. Uśmiechnął się i pociągnął mnie w stronę hali.

_________________________________________________

Krótki i beznadziejny. Zaczynam się zastanawiać, gdzie jest moja wena.. -.-
Do następnego ;*