środa, 16 października 2013

Rozdział XVIII

~*~
 
Weszliśmy na halę w dalszym ciągu trzymając się za ręce. Mimo tego, że się pogodziliśmy, cały czas czułam się źle z tym wszystkim. Może to przez to, że emocje jeszcze nie opadły. Nie wiem. Tata spojrzał w naszym kierunku i uśmiechnął się lekko. Odwzajemniłam uśmiech i usiadłam na trybunach. Maciek wrócił do treningu. Co chwilę jednak patrzył na mnie i uśmiechał się. Zastanawiałam się czy faktycznie przeszła mu ta jego zazdrość. Przecież to niemożliwe, żeby w jednej sekundzie zmienił swój punkt widzenia. Spojrzałam na zegarek. Wypadałoby zbierać się na rehabilitację.
- Cześć wam - pomachałam im. Wstałam i skierowałam się do wyjścia. Szłam powolnym krokiem, nieco utykając. Ból się nasilił. Za bardzo nadwyrężyłam nogę. Nie wiem, jak wytrzymam kolejne 2 godziny ćwiczeń.. Rozejrzałam się, strasznie mały ruch, jak na tą ulicę.. Nagle obok mnie pojawiło się auto. Kierowca zwolnił i odsunął szyby.
- Cześć Maleńka.
- A weź spier.. Robert ? - spojrzałam na rozbawionego chłopaka.
- Ja tu chcę być miły, a ty do mnie z takimi tekstami wyjeżdżasz.. - zrobił minę smutnego psiaczka.
- Przepraszam - uśmiechnęłam się speszona.
- Podwieźć cię gdzieś ? - spojrzałam na zegarek. Doszłam do wniosku, że jak będę szła w tym tempie to najzwyczajniej w świecie nie zdążę. Otworzyłam drzwi i wsiadłam do samochodu - to gdzie jedziemy ?
- na rehabilitację - powiedziałam witając się z nim.
- mam nadzieję, że nie miałaś przeze mnie kłopotów.. - spojrzał na mnie smutny.
- nie, było tak źle - skłamałam. No, bo co mu powiem? "Tak Robert, pokłóciliśmy się przez ciebie"? Raczej nie. Nie miałabym serca..
- Na pewno ? - spojrzał na mnie niedowierzając.
- Tak geniuszu - dźgnęłam go w bok.
- To dobrze - uśmiechnął się. Chwilę później byliśmy na miejscu.
- Dziękuję - cmoknęłam go w policzek i wysiadłam z samochodu.
- Spoko, jakbyś kiedyś potrzebowała podwózki, to numer masz - puścił mi oczko i odjechał. Weszłam do budynku.
- Dzień dobry pani Julio - recepcjonistka uśmiechnęła się do mnie. "PANI" ? Czy ja wyglądam tak staro.. ?
- Dzień dobry - odpowiedziałam i skierowałam się do szatni. Przebrałam się i weszłam na salę, gdzie czekał na mnie pan Arek. Spojrzał na moją spuchniętą nogę.
- Coś ty dzisiaj robiła ? - pokręcił z niedowierzaniem głową.
- Nic szczególnego.. - unikałam jego wzroku. O wf lepiej wspominać nie będę..  To by było samobójstwo..
- Oj Julka - westchnął. Następne 2 godziny, oprócz ćwiczeń, cały czas drążył, przez co moja noga była dwa razy taka jak zawsze. Oczywiście nieugięta ja udawałam debila. Po zakończonej rehabilitacji, przebrałam się i wyszłam przed budynek. Tam czekała mnie miła niespodzianka.
- Co ty tu robisz - zapytałam.
- Czekam na ciebie - złapał mnie za rękę - musimy dokończyć naszą rozmowę - stwierdził.
- Ja swoje zdanie już wyraziłam.. - spojrzałam na niego kątem oka.
-Wiem, że już to mówiłem, ale przepraszam. Postaram się trochę ogarnąć.
- Mam nadzieję - powiedziałam cicho - chciałabym, żebyś zmienił zdanie o Robercie - stwierdziłam niepewnie. Jego uścisk stał się nieco mocniejszy. Tak jakby bał się, że może mnie stracić.
- Nie wiem czy potrafię - westchnął.
- Maciuś - stanęłam na przeciwko niego, zagradzając mu drogę - wierzę w ciebie - uśmiechnęłam się szeroko i poprawiłam mu kołnierzyk koszuli. Zresztą mojej ulubionej. Uwielbiałam jak ją wkładał. Wyglądał w niej tak seksownie.
- Dobrze - uśmiechnął się - postaram się - musnął delikatnie moje wargi. Czułam, że ten pocałunek był niepewny.
- Co robimy ? - zapytałam patrząc w te prześliczne tęczówki.
- a do której masz czas ?
- w zasadzie to nie wiem. Najpierw poszłabym zostawić tą torbę - wskazałam na moja ramie.
- Boże, przepraszam - powiedział i wziął ją ode mnie - w takim razie chodźmy do ciebie, a później coś się wymyśli - złapał mnie za rękę. Szliśmy w milczeniu. Nie było ono już tak niezręczne, ale jednak.
- Bardzo jesteś na mnie zły za to, że się przyjaźnię z Robertem.. ? - zapytałam nagle.
- Nie, zły nie. Zazdrosny owszem. Bo widzisz, pamiętam jak było z nami.. Nie życzyłem źle tobie i Aleksowi, ale..
- Maciek. Mówiłam ci już - przerwałam mu - Robert to tylko przyjaciel. Nie wracajmy do mnie i Aleksa.
- Też byłem wtedy tylko twoim przyjacielem.. - westchnął.
- Z nami tak nie będzie. Obiecuję ci to - uśmiechnęłam się do niego
- Mam nadzieję - powiedział pod nosem. Chyba miałam tego nie słyszeć, ale coś mu nie wyszło. Weszliśmy do domu. Stwierdziłam, że nie mam siły nigdzie wychodzić, więc postanowiliśmy zostać u mnie. Włączyłam muzykę i opadłam na łóżko.
- Nie wygodnie mi - stwierdziłam patrząc na Muzaja. Niewiele myśląc położyłam mu głowę na nogach. Byłam tak bardzo zmęczona, że nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.
________________________________________________

no cześć ;) rozdział taki o, pisany spontanicznie ;p
mam nadzieję, że nie jest aż taki dupny jak mi się wydaje..
do następnego ;) <3 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz