niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział XII

Tak jak myślałam, następnego dnia obudziłam się z ogromnym bólem głowy. O pragnieniu nie wspomnę.. Zarzuciłam na siebie szlafrok i zeszłam do kuchni.
- Przykro mi Milena, nie chce mieć z tobą nic wspólnego - usłyszałam, będąc na schodach.
- Ale przecież mieliśmy wziąć ślub, obiecałeś mi! - aktorką to ona jest dobrą..
- Nie, nic ci nie obiecywałem, Sama sobie obiecałaś. Chciałbym, żebyś do wieczora się wyprowadziła - powiedział i wyszedł z kuchni. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Brawo - wyszeptałam i skierowałam się do pomieszczenia, z którego przed chwilą wyszedł tata.
- To wszystko przez ciebie! Powyrywam ci te kudły, zabije cie, poćwiartuję i rzucę psom na pożarcie! - krzyczała.
- Jesteś jakaś opętana, wiesz ?- spojrzałam na nią rozbawiona - życie to nie bajka, sorry - wyminęłam ją.
- jeszcze mi za to zapłacisz!
- Już się boję - powiedziałam sarkastycznie - radziłabym iść się pakować.
- I gdzie ja mam niby iść ?! Pod most ?!
- Hm, nie nie wiem, może do Dominika ? Och nie, zapomniałam został zatrzymany na 48h. jak mi przykro - zrobiłam smutną minę i poszłam do siebie. Nareszcie nadszedł ten piękny dzień. Położyłam się na łóżku. Przez to wszystko ból głowy nie dawał już o sobie znać.
- Idę do sklepu, chcesz coś ? - w drzwiach stanął tata.
- wody, duuuuuuuuuuuuużo wody - zaśmiałam się - a tak na poważnie, możesz mi lody kupić - spojrzałam na niego - i szampana - wyszczerzyłam się.
- Po co ci szampan ? - zapytał zdziwiony.
- Będziemy świętować wyprowadzkę Łaciatej - zaśmiałam się.
- Pożyjemy, zobaczymy - parsknął śmiechem.
- Tato ? - zawołałam, gdy już zamykał drzwi.
- Tak ? - odwrócił się
- Jestem z ciebie dumna - uśmiechnęłam się.
- Ja z siebie też - oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Zamknął drzwi i wyszedł.Włączyłam laptopa i puściłam muzykę. Po chwili jednak stwierdziłam, że to zły pomysł, bo głowa dalej boli. Zeszłam więc po jakieś tabletki. Przy okazji zabrałam do siebie dwie butelki wody. Kac morderca nie ma serca. Westchnęłam i łyknęłam leki. Usiadłam po turecku na łóżku i oparłam się o ścianę. Nagle mój telefon się rozdzwonił.Wzięłam go do ręki i spojrzałam na wyświetlacz. Z uśmiechem na ustach wcisnęłam zieloną słuchawkę.
- Witam panią pełnoletnią.
- Cześć Maciek, też się cieszę, że cię słyszę, ale nie musisz tak krzyczeć. Łeb mi zaraz pęknie.
- Ojojoj, chłopaki, Julka ma kaca - usłyszałam śmiech siatkarzy.
- Dzięki - wydarłam się - pogadamy następnym razem. A teraz do rzeczy, Skrzacie.
- Ej, przecież ci coś mówiłem.
- Tak, tak, tylko szlachta - zaśmiałam się - ale nie powiedziałeś mi, co mam zrobić, żeby do niej należeć.
- Chodźmy na spacer. Zobacz, jest tak ładna pogoda, przyda Ci się trochę świeżego powietrza.
- Okej - powiedziałam bez namysłu - tylko musisz mi dać czas, na ogarnięcie się.
- Ile potrzebujesz ? - zaśmiał się.
- Tak z dwie, dwie i pół godziny.
- Mam czekać tak długo ?
- Żartowałam. Daj mi półtorej.
- Dobra, to wpadnę po ciebie - powiedział i się rozłączył. Ojoj, mamy mało czasu. Zerwałam się z łóżka. Otworzyłam szafę i przez 15 minut zastanawiałam się, co założyć. Spojrzałam przez okno. Faktycznie wygląda na to, że jest ciepło. Wybrałam więc jasną bokserkę, na to ciemną marynarkę, jeansy i baleriny. Poszłam wziąć szybki prysznic. Wysuszyłam włosy, po czym związałam ją w kitkę. Wzięłam się za malowanie. Jestem zwolenniczką lekkiego makijażu. Nienawidzę, gdy dziewczyna ma na twarzy tonę tapety. Przecież każda kobieta jest piękna. Wystarczy to tylko lekko podkreślić. Ubrałam się i wyszłam z pokoju. Z sypialni taty można było usłyszeć prześliczne wrzuty Łaciatej. Zeszłam na dół. W salonie zastałam tatę.
- I jak wyglądam ? - zapytałam podciągając lekko rękawy marynarki.
- Ślicznie, jak zawsze - uśmiechnął się - a mogę wiedzieć, gdzie się wybierasz ?
- Na spacer.
- Sama ? Bo jakoś mi się nie wydaję, żebyś stroiła się aż tak na samotny spacer po mieście - poruszył znacząco brwiami.
- Tato! - powiedziałam z wyrzutem.
- Więc z kim idziesz ? Z Maćkiem ? - na moich policzkach pojawiły się rumieńce - Bingo! - zaśmiał się - A gdzie się wybieracie ?
- A bo ja wiem, gdzie nas nogi poniosą - pokazałam mu język. Spojrzałam na zegarek. Miałam jeszcze 15 minut. Trzeba przyznać, że tempo to ja mam niezłe. Poszłam do kuchni po szklankę wody i wróciłam do taty. Usiadłam obok niego na kanapie.
- A staremu ojcu to już nie przyniosła - westchnął.
- Trzymaj - wcisnęłam mu szklankę i poszłam sobie po drugą.
- Michał, proszę cię. Przecież my się kochamy - usłyszałam szloch Mileny.
- Przykro mi, ale w moim życiu od jakiegoś czasu jest ktoś inny. Jeżeli się już spakowałaś, to prosiłbym cię, żebyś opuściła moje mieszkanie.
- Kocham cię do cholery! Czy to dla ciebie nic nie znaczy !? - darła się na cały głos.
- Kochasz moje pieniądze, a teraz żegnam - wystawił jej walizki z drzwi i czekał aż wyjdzie.
- Jeszcze tego pożałujesz - powiedziała przez zęby i sobie poszła. Usiadłam na kanapie i uśmiechnęłam się do taty.
- Hi five - przybiliśmy piątkę - nie mogłeś przejrzeć na oczy wcześniej ? - westchnęłam.
- Julka, przecież wiesz, że..
- Dobra, nieważne. Ważne, że się jej pozbyłeś. Co planujesz z Dagmarą ? - spojrzałam na niego zaciekawiona. I w tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Leć. Książę czeka - zaśmiał się. Dałam mu buziaka w policzek i wystartowałam do drzwi.
- Cześć - moim oczom ukazał się Maciek z różą w ręku.
- Hej - cmoknęłam go w policzek.
- To dla ciebie - uśmiechnął się nieśmiało.
- Dziękuję, jest śliczna - powąchałam kwiat - wejdź - gestem dłoni zaprosiłam go do środka.
- To ja was zostawię.
- Przecież my zaraz wychodzimy - spojrzałam na niego przygaszonym spojrzeniem. Wzięłam wazon, nalałam wody, włożyłam różę i postawiłam go na stole - idziemy ?
- Jasne - uśmiechnął się atakujący - To cześć - zwrócił się do taty.
- Uważaj na nią - usłyszałam za sobą. Wywróciłam teatralnie oczami. Z początku czułam się strasznie skrępowana. A cisza, która panowała między nami wcale nie pomagała.
- Jak tam główka - zaśmiał się Maciek.
- Dobrze - uśmiechnęłam się sarkastycznie - gdzie idziemy ?
- Prosto przed siebie - wzruszył ramionami. W dalszym ciągu szliśmy skrępowani. Heh. Jednak po alkoholu łatwiej przełamać barierę. Bezwiednie skierowaliśmy się na Plac Narutowicza, co nie było zbyt mądrym posunięciem.
- O mój Boże, patrz! Muzaj! - wokół nas zrobiło się zbiorowisko - można autograf ?
- A ja zdjęcie bym chciała - i bla, bla, bla. Chyba was dziewczynki pojebało. Nie widzicie, że on jest tu ze mną ?
- Jasne - uśmiechnął się Maciek.
- To ja ci nie będę przeszkadzać - powiedziałam i odeszłam. Nawet nie zauważył, miło. Usiadłam na ławce. Wokół niego było coraz więcej ludzi, a raczej fanek. Wiem, że mnie z nim nic nie łączy. To znaczy po za tym, że się przyjaźnimy, ale jestem cholernie zazdrosna. Przecież on tu przyszedł ze mną, a od jakichś 30 minut interesuje się tylko i wyłącznie tymi laskami. Do moich oczu zaczęły napływać łzy. Czułam się strasznie. Może powinnam sobie stąd iść ? Do dupy to wszystko. Spojrzałam jeszcze raz w tamtym kierunku. Moje spojrzenie zetknęło się z jego. Uśmiechnął się przepraszająco i wrócił do rozdawania autografów i pozowania do zdjęć. Ale w sumie. Dlaczego ja mam być zazdrosna. Można to jakoś wykorzystać. Uśmiechnęłam się szyderczo, otarłam policzki i wstałam Podeszłam do grona fanek i przecisnęłam się między nimi. Poczekałam aż zrobi sobie kolejne zdjęcie i zanim któraś zdążyła do niego wystartować, znalazłam się obok niego i złapałam go za rękę.
- Chodź kochanie - powiedziałam, po czym wpiłam się w jego wargi. Hotki momentalnie się rozeszły - Przepraszam, nie powinnam, ale zanudziłabym się tam na śmierć - uśmiechnęłam się zawstydzona.
- Nie ma sprawy kotku - objął mnie w pasie i delikatnie musnął moje usta.
- Wariat - zaśmiałam się. Usiedliśmy na ławce. Atmosfera się rozluźniła. Chyba nawet trochę za bardzo. Śmialiśmy się praktycznie ze wszystkiego. Zrobiliśmy małą rundkę po okolicy i wróciliśmy na plac. Ludzie patrzyli na nas, jakbyśmy coś wciągali. Ale olać ludzi. Przecież co im do tego. Nie każdy musi coś brać albo pić, żeby się świetnie bawić, aczkolwiek wszystko jest dla ludzi. Ten Geniusz wziął mnie na barana i wbiegł w sam środek fontanny.
- Maciek! - pisnęłam przez śmiech - Zwariowałeś ?
- Na twoim punkcie - postawił mnie na ziemi i spojrzał mi w oczy - mogę ? - zapytał patrząc na moje wargi.
- Głupek - pokazałam mu język. Złapał mnie w pasie. Stałam do niego tyłem.
- I co teraz ? - wyszeptał mi do ucha. Pomińmy fakt, że w dalszym ciągu staliśmy na środku fontanny.
- Nic - próbowałam się wyswobodzić, jednak na próżno - co mi zrobisz ? - odwróciłam się do niego przodem. Odpowiedzi nie usłyszałam. Maciek tak po prostu po raz kolejny mnie pocałował. Staliśmy  tak dość długo - jak tak mają wyglądać wszystkie kary, to muszę się postarać o większą ilość - zaśmiałam się, kiedy się od siebie oderwaliśmy.
- Zdecydowanie - uśmiechnął się szeroko i pociągnął mnie w stronę mojego domu.
- Jesteś pewny, że chcesz tam iść ? - zapytałam.
- Jasne, czemu nie.
- Yyy, no nie wiem. Chociażby dlatego, że jesteśmy cali mokrzy.. ?
- Oj tam, z cukru nie jesteś, a poza tym w domu się przebierzesz.
- No okej - uśmiechnęłam się. Szliśmy ze splecionymi dłońmi - zawsze chciałam się nauczyć tańczyć walca. - palnęłam nagle.
- Ale jak to ? Przecież interesujesz się tańcem. - spojrzał zaciekawiony.
-  no tak, ale tym szybkim - zaśmiałam się.
- Chcesz to mogę ci pokazać kroki - przystanął.
- To byłby dla mnie zaszczyt - wyszczerzyłam się.
- No to do dzieła - najpierw pokazał mi kroki. Pomińmy fakt, że znajdowaliśmy się na środku ulicy i ludzie z zaciekawieniem patrzyli na nasze poczynania.  W sumie, z każdym kolejnym powtórzeniem kroków byliśmy coraz bliżej mojego domu - Kroki już znasz. Teraz wystarczy spróbować z muzyką - uśmiechnął się i wyjął telefon. Włączył jakąś nieznaną mi piosenkę i wyciągnął rękę w moją stronę - można prosić ? - podałam mu dłoń. Zaczęliśmy tańczyć. Wokół nas zrobiło się zbiorowisko. Ale jakoś nam to nie przeszkadzało. Tańczyliśmy patrząc sobie w oczy i uśmiechając się.

~*~ W tym samym czasie ~*~

- Nie wiedziałam, że Julka umie tak świetnie tańczyć - powiedziała Dagmara patrząc przez okno. Zresztą, sam zobacz - spojrzała na niego.
- Ich zacnych pomysłów nic nie przebije - objął ją w pasie - może do nich dołączymy - poruszył znacząco brwiami.
- Nie psujmy im zabawy - pokazała mu język. 
- Oj tak, młodość rządzi się swoimi prawami - westchnął.
- Pewnie było ci ciężko - odwróciła się do niego przodem.
- Z czym?
- No, wychowywać samotnie dziecko. W dodatku córkę - zarzuciła mu ręce na szyję.
- Szczerze mówiąc to tak. Zawsze myślałem, że to nie będzie takie trudne. Po jakimś czasie jednak zmieniłem zdanie. Ale Julka dorosła, stała się samodzielna. 
- Musisz być dumny - spojrzała w jego niebieskie tęczówki.
- Cholernie - uśmiechnął się.

~*~

Piosenka się skończyła, a co za tym idzie ? Nasz taniec też. Staliśmy nieruchomo patrząc sobie w oczy. Z tego stanu wybiły nas gromkie brawa. Rozejrzeliśmy się dookoła. Ludzie patrzyli na nas z podziwem. Ukłoniliśmy się i pobiegliśmy w stronę domu. Wpadliśmy do środka jak burza. 
- Gdzie wam się tak śpieszy ? - zaśmiała się Dagmara. 
- Boże, co wyście poza tym tańcem robili ? Jesteście cali mokrzy! - wtrącił się tata.
- Właśnie dlatego idę się przebrać - powiedziałam i wbiegłam na schody, ciągnąc Muzaja za sobą. Wpadliśmy do mojego pokoju i wybuchnęliśmy niepohamowanym śmiechem. 
- Przebieraj się - powiedział dając mi buziaka w policzek. Otworzyłam szafę i nie mogłam się zdecydować, co założyć. Maciek siedzący na łóżku, nagle wstał, podszedł do szafy. Przyjrzał się ciuchom i wybrał mi ciemne spodnie i t-shirt z napisem "I <3 VOLLEYBALL". Wcisnął mi ciuchy i wysłał do łazienki. Trzeba przyznać, że to całkiem fajny zestaw. Ubrałam się i spojrzałam w lustro. Całe szczęście, że mam tusz wodoodporny. Rozpuściłam wilgotne włosy i wróciłam do pokoju - no i po co się było tyle głowić ? - zaśmiał się, lustrując mnie od góry do dołu - ślicznie wyglądasz - uśmiechnął się.
- To co robimy ? - zmieniłam temat.
- Możemy iść na lody - powiedział wstając.
- Najpierw idziemy do ciebie, musisz się przebrać. Trener mnie zabije, jak się rozchorujesz. 
- Jak sobie panienka życzy - zaśmiał się, otwierając drzwi - panie przodem. Zeszliśmy na dół.
- Niedługo wrócę - powiedziałam zamykając za sobą drzwi wyjściowe. Była 19. Miałam czas jak zwykle do 22. Cała droga do mieszkania siatkarza minęła nam na żartach.
- Zapraszam do mojego królestwa - powiedział otwierając drzwi.
- Ładnie tu - rozglądałam się dookoła. 
- Rozgość się. Ja zaraz wrócę - podeszłam do stojaka z płytami. Przejrzałam, co ciekawego ogląda. I szczerze mówiąc, tego sie po nim nie spodziewałam. Na większości były nagrane komedie romantyczne. Wybrałam jedną i usiadłam na kanapie  to jak, idziemy ? -zapytał wchodząc do pokoju.
- A może byśmy zostali i coś obejrzeli ? 
- Nie ma sprawy, a co być chciała ? - podałam mu płytę. Na jego policzkach pojawiły się rumieńce.
- Nie wstydź się, to słodkie, jak facet lubi takie filmy - uśmiechnęłam się do niego. Włączył DVD, włożył płytę i puścił film. Usiadł koło mnie.
- Napijesz się czegoś ? - zapytał nagle.
- Wody, jeżeli to nie problem - uśmiechnęłam się lekko.
- Dalej kacyk męczy ? - zaśmiał się. 
- Oj spadaj - uderzyłam go lekko w ramie. Poszedł do kuchni, po czym wrócił z dwiema szklankami, butelką wody i lodami. Po tych lodach zrobiło mi się trochę chłodno. Siatkarz wstał i przyniósł mi swoją klubową bluzę. Założyłam ją i oparłam głowę na jego ramieniu. Ten bez namysłu objął mnie ramieniem. W pewnym momencie strasznie zachciało mi się spać. W sumie, nawet nie wiem, w którym momencie zasnęłam. 

~*~

Spojrzał na nią. Spała jak aniołek. Zerknął na zegarek. 22. Wiedział, że Michał go zabije, jak Julka nie wróci na noc do domu. Ułożył ją więc wygodnie na kanapie, przykrył kocem i sięgnął po jej telefon. Wyszedł na balkon, żeby jej nie obudzić. 
- Julka, do cholery, gdzie ty jesteś.
-  Cześć.
- Maciek ? Stało się coś? - zapytał zdenerwowany.
- Nie, spokojnie. Tylko że oglądaliśmy u mnie film i ona zasnęła.
- Dobra, zaraz po nią przyjadę - westchnął.

Przyglądał się jej. Ona ma w sobie to "coś". coś, co ciągnie go do niej jak do nikogo innego. Z rozmyślań wyrwało go pukanie do drzwi.
- Wejdź - powiedział otwierając - jest w salonie. Michał chwilę później pojawił się w drzwiach z córką na rękach.
- Dzięki, że zadzwoniłeś. Zaczynałem się martwić.. 
- Nie ma sprawy - uśmiechnął się. 
- Do jutra - powiedział wychodząc. Zszedł na dół, położył ją na tylnych siedzeniach i przykrył kocem. Uśmiechnął się pod nosem. Usiadł za kierownicom i ruszył. Dojechał w 10 minut. Wziął ją na ręce i wniósł do domu. Zaniósł do jej pokoju, położył w łóżku i przykrył. 
- Śpij dobrze córciu - pocałował ją w czoło i wyszedł.
- Jesteś świetnym ojcem - Dagmara wtuliła się w jego tors.  
- Dzięki - uśmiechnął się szczerze - ale tak między nami, chciałbym mieć jeszcze jedno dziecko.

______________________________________________________________

Zakończenie dupne. Dłuższy niż ostatnio. Mam nadzieję, że się spodoba  :) 
Trzymamy kciuki dzisiaj! :D Brazylia podaje nam rękę, więc trzeba skorzystać z pomocy. Jaki obstawiacie wynik dzisiejszego meczu ; p ? Do boju Polsko! <3 
Pozdrawiam, Młoda ;)

1 komentarz:

  1. Nareszcie :) Bardzo fajny. Czekam na kolejne ;)
    3-1 dla nas oczywiście.

    OdpowiedzUsuń